Media i komentatorzy przez cały czas onanizują się wizytą Putina w USA. Zastanawia mnie, iż nikt nie zwraca uwagi na to, jak dziwna była ta wizyta. Ledwie Witkoff wrócił z Moskwy po rozmowie z Putinem, natychmiast strona amerykańska zwróciła się z prośbą o spotkanie na szczycie. Tego typu wizyty przygotowywane są miesiącami, przygotowania do tej były zadziwiająco krótkie. Jakoś nikogo to nie zastanowiło… To, iż miejscem spotkania była baza wojskowa na Alasce, wzbudziło trochę zdziwienia, ale było wiele argumentów, którymi dało się to wytłumaczyć. Nie będę się tu znęcać nad anal-itykami wypisującymi kompletne brednie o zakończeniu wojny na Ukrainie, nowej Jałcie i temu podobne idiotyzmy. Takie rzeczy przygotowywane są miesiącami, jeżeli nie latami. Tutaj nie było na to czasu. To także nikogo nie zdziwiło…
Dziwne było też to, co zdarzyło się po lądowaniu. Mimo, iż Aurus Putina był na miejscu, to wsiadł on do samochodu Trumpa… Rozmowy miały być w cztery oczy, ale po amerykańskiej stronie dołączyli się Rubio i Wittkoff a po rosyjskiej Ławrow i Uszakow. Dlaczego? Rozmawiali przez trzy godziny, a to, co było potem było chyba najdziwniejsze. Na wszystkich konferencjach prasowych po zakończeniu takich rozmów występuje najpierw gospodarz. Tu było inaczej. Pierwszy przemawiał Putin!
Już pierwsze jego słowa były zadziwiające. Powiedział, iż cieszy się, iż widzi Trumpa żywego! Dalej były same pozytywne dla USA słowa o wspólnej historii i sąsiedztwie. A na koniec stwierdzenie, iż gdyby w 2022 roku Trump był prezydentem, to nie byłoby żadnej wojny. Takich słów nie mówi się po nieudanych rozmowach! Najciekawsze był to, co powiedział na temat Ukrainy:
Мы рассчитываем, что в Киеве и европейских столицах воспримут всё это в конструктивном ключе и не станут чинить никаких препятствий, не будут предпринимать попыток за счёт провокаций или закулисных интриг сорвать намечающийся прогресс. – Liczymy, iż w Kijowie i europejskich stolicach wszystko to zostanie odebrane w konstruktywny sposób i nie będą stawiane żadne przeszkody, nie będą podejmowane próby zepsucia poprzez prowokacje lub zakulisowe intrygi zapowiadającego się postępu.
Kto wie, czy te słowa nie opisują celu tej wizyty. Przemówienie Trumpa było dużo krótsze, ale też pełne pochwał dla strony rosyjskiej. To, co nastąpiło potem także odbiegało od wcześniej zaplanowanego programu. Trump zrezygnował ze wspólnego obiadu i odleciał do Waszyngtonu. Co było przyczyną tego pośpiechu? Najwyraźniej w czasie rozmów usłyszał coś, co zmusiło go do tego kroku. Coś, co wymagało natychmiastowego działania i było ważniejsze niż medialny cyrk wokół tego spotkania. Co to było? Nie wiemy. Lista podejrzeń jest długa. Gdy przypomnimy sobie wypowiedź amerykańskiego generała o planach ataku na Obwód Królewiecki, serię prowokacji na Bałtyku, niemiecką pomoc Ukrainie w produkcji rakiet dalekiego zasięgu, coraz szybsze przygotowania do włączenia Mołdawii i Rumunii do wojny na Ukrainie oraz wojownicze wypowiedzi europejskich przywódców, to można podejrzewać, iż przygotowania do jakiejś prowokacji są już daleko zaawansowane i rosyjski wywiad dowiedział się o tym. Należy też zwrócić uwagę na rezygnację Trumpa z koniecznego wcześniejszego zawieszenia broni i praktyczną akceptację rosyjskich argumentów.
Co będzie dalej? Zobaczymy. Z pewnością rosyjska armia coraz szybciej posuwać się będzie na zachód. To zmusi zachodnią Europę do wepchnięcia Mołdawii w wojnę. Najprawdopodobniej zaatakowana zostanie prorosyjska enklawa w Naddniestrzu, co zmusi Rosję do pomocy dla niej. Możliwe jest też, iż Anglia i Francja uznają, iż nie mogą dopuścić do utraty Odessy (która i tak będzie rosyjska!) i wyślą tam swoje wojsko. Ukraiński reżim i jego zachodni mocodawcy są pod ścianą i można się po nich spodziewać najbardziej desperackich i nieobliczalnych kroków. Scenariuszy jest wiele. Który się zrealizuje? Dowiemy się niedługo.
Tak na marginesie: polecam obejrzenie ceremonii złożenia kwiatów na grobach radzieckich pilotów, którzy zginęli na Alasce w czasie drugiej wojny światowej oraz rozmowy z amerykańskim popem cerkwi prawosławnej!