W kwietniu 2024 roku ukazała się we Francji książka autorstwa Dory Moutot i Marguerite Stern pt. „Transmania”. Pokazywała jak „ideologia transpłciowa” podbija społeczeństwa zachodnie. Autorki, które są… feministkami, podały liczne przykłady „sukcesów” lobby „trans”, które mają też określone skutki społeczne. Ludzie coraz częściej spotykają się z takimi określeniami jak „mężczyzna w ciąży”, „niebinarny”, „zmiana płci”, „urodzenie się w niewłaściwym ciele”, „transpłciowość”. Wszędzie „trans”, więc stąd i tytuł książki – „Trans-mania”. Książka wywołała wściekłość środowiska LGBT, a w Paryżu władze miejskie doprowadziły choćby do usunięcia jej reklam. Merostwo Paryża zwróciło się do firmy JCDecaux, która odpowiada w stolicy Francji m.in. za uliczne reklamy, o usunięcie plakatów polecających książkę „Transmania” i dopięło swego.
Marguerite Stern zaczynała od kampanii przeciwko „kobietobójstwom” i „przemocy domowej”. Była rzeczniczką FEMENU. Dora Moutot zajmowała się z kolei „kobiecą seksualnością”. Te dwie kobiety nie chciały jednak uznać, iż „transpłciowe kobiety to prawdziwe kobiety” i gwałtownie stały się obiektem hejtu ze strony trans-lobby. Założyły stowarzyszenie Femelliste. Później wsparły francuskiego ginekologa z Pau, który był linczowany medialnie za to, iż odmówił przyjęcia w gabinecie „transkobiecego” mężczyzny, stwierdzając, iż nie widzi sensu, by ginekolog „leczył” faceta. Teza, iż „mężczyzna, choćby jeżeli deklaruje się jako kobieta, nie ma powodu chodzić do ginekologa” – została już jednak uznana za transfobię. Tak zaczęła się ewolucja poglądów Stern, która od skrajnego feminizmu przeszła na pozycje patriotyzmu i w tej chwili przeprasza katolików za działania przeciw Kościołowi, który uważała za siedlisko „patriarchatu” i „konserwatyzmu”, a w tej chwili widzi nim ratunek dla Francji. Do zmiany jej poglądów przyczyniła się jednak obserwacja społecznych skutków trans-ideologii.
Dora Moutot i Marguerite Stern, dawniej zaangażowane francuskie feministki, przeraziły się nową sytuacją, która w konsekwencji ma negatywne skutki dla samych kobiet, w sporcie, gdzie np. w boksie faceci udający kobiety obijają na ringu niewiasty, codziennym życiu, w którym wchodzą do ich toalet. Wystarczyło, iż Stern i Moutot przypomniały w książce proste argumenty przeciw uznawaniu osób „trans” za prawdziwe kobiety, o tym, iż np. „transkobiecy mężczyźni nigdy nie będą mieli okresu”, ani „menopauzy”, ani „kwestii związanych z ciążą lub antykoncepcją”, by zostały zakwalifikowane do… skrajnej prawicy. Doszły choćby konkretne groźby pod adresem „zdrajczyni”. W Nantes odwołano w kwietniu konferencję byłej działaczki Femenu, ale nie ze względu na jakieś groźby „faszystów” i „skrajnej prawicy”, ale… lewicy. Grożono jej obrzuceniem zgniłymi jajami i użyciem „bejsboli”, także śmiercią.
Marguerite Stern jako feministka i tzw. TERF („radykalna feministka trans-wykluczająca”) krytykuje i odsłania prawdę o ideologii transpłciowości, co postawiło ją poza głównym nurtem „progresywizmu”. Ona sama po odwołaniu jej wystąpienia mówiła, iż był to atak na wolność słowa i „forma totalitarnej cenzury”. Echa jej książki odbiły się choćby w parlamencie. Została skrytykowana przez deputowanych Pierre’a Karleskinda i Raphaëla Gérarda, który mówił, iż takie „słownictwo odbija się echem mowy nienawiści słyszanej w tej chwili w Polsce”.
Ewolucja poglądów Stern trwała nadal. W 2023 zrezygnowała z nazywania siebie feministką. W końcu złożyła choćby „szczere przeprosiny katolikom”, których jako aktywistka feministyczna dość często obrażała. Teraz mówi, iż została patriotką, a „w niektórych kwestiach doszła do tych samych wniosków co katolicy”. Zderzenie z ideologią „trans” okazało się w jej przypadku ideowym wyzwoleniem.
Marguerite Stern działała aktywnie w Femenie w latach 2012–2015, prowadziła kilka akcji przeciwko Kościołowi katolickiemu, zwłaszcza podczas kampanii na rzecz „małżeństw homoseksualnych”. Ośmieszała i atakowała katolików. W 2013 roku osiem półnagich feministek z Femenu wtargnęło do katedry Notre Dame w Paryżu, by tam „świętować abdykację Benedykta XVI”. Zniszczyły choćby zabytkowy dzwon, ale sąd apelacyjny w Paryżu je uniewinnił. Dostały choćby 1500 euro odszkodowania za zbyt brutalną interwencję kościelnej służby porządkowej… Jedną z owych aktywistek była 22-letnia wówczas Stern. Dziś mówi, iż „to było 11 lat temu, a jej przekonania i wrażliwość ewoluowały”.
Aktualnie uważa, iż to „transpłciowość stanowi zagrożenie cywilizacyjne”, „okalecza ciała, prowadzi do zacierania różnic między kobietami i mężczyznami, niszczenia naszej wrodzonej natury i kultury, która jednoczy ludzi.” W swoim oświadczeniu z 31 października stwierdziła, iż „składa szczere przeprosiny katolikom” i krytykuje zawężanie przestrzeni wolności słowa. Uważa nawet, iż akcje Femenu były „sposobem na zniszczenie Francji”, ona biorąc w nich udział, niszczyła także siebie.
Marguerite Stern postawiła sobie pytanie, czy działając w Femenie i atakując religię katolicką, także i ona nie kierowała się logiką zniszczenia i nienawiści do siebie?”. Odrzucona już przez swoje dawne środowisko, które przypięto jej łatkę „TERF”, czyli feministki odrzucającej transgenderyzm, co w tym środowisku jest poważnym zarzutem, poszła teraz własną drogą. Dzisiaj mówi, iż „wgłębiając się w temat transpłciowości, zrozumiała, iż transgenderyzm jest formą transhumanizmu, w którym człowiek chce być autokreatorem, własnym stwórcą”. Tymczasem jej zdaniem „człowiek musi pozostać na swoim miejscu jako stworzenie, a nie jako stwórca”. „Bez wiary w Boga, w niektórych kwestiach dochodzę do tych samych wniosków, co katolicy” – dodaje i być może nie jest to ostatni krok jej poszukiwań.
Marguerite Stern wybrała się choćby w drogę do Santiago de Compostela. Wyjaśniała, iż jest dalej niewierząca, ale „zmieniła swoje stanowisko w sprawie Kościoła katolickiego we Francji”. „Nie będąc osobą wierzącą, uważam, iż odgrywa on rolę fundamentalną dla kraju” – mówiła.
I pomyśleć, iż jeszcze niedawno ta aktywistka Femenu należała do krytyków każdej formy religijności… W jej przypadku drogę szacunku do chrześcijaństwa otworzyło odkrycie destrukcyjnego charakteru trans-ideologii. Dzisiaj uważa, iż tylko chrześcijaństwo jest w stanie uratować naszą cywilizację przed destrukcją i zniszczeniem i apeluje, aby Francja zachowała swoją katolicką religię, kulturę i obyczaje.
Bogdan Dobosz