Czy wieś ma jeszcze prawo pachnieć jak wieś? Lex Fetor nadchodzi

dzienniknarodowy.pl 1 час назад
Polska wieś coraz częściej staje się miejscem napięć, których źródłem nie są już tylko ceny skupu zbóż czy unijne regulacje. W centrum sporów znalazły się… zapachy. Dla jednych naturalna część wiejskiego krajobrazu, dla innych – powód do pozwu sądowego i żądania odszkodowania. Ten konflikt nie dotyczy tylko smrodu z chlewni czy dźwięku kombajnów. To walka o prawo do prowadzenia produkcji rolnej i o to, czym ma być współczesna wieś: przestrzenią do życia czy przede wszystkim miejscem wytwarzania żywności.

Głośna sprawa hodowcy świń spod Łodzi, który został pozwany przez nowych sąsiadów za uciążliwy fetor, pokazuje, iż wiejskie realia coraz częściej zderzają się z oczekiwaniami mieszkańców, którzy szukają na wsi ciszy i komfortu, ale niekoniecznie akceptują jej naturalne cechy. W tle toczy się spór o coś więcej niż smród – o to, czy polski rolnik ma jeszcze w Polsce miejsce, w którym może spokojnie pracować, nie bojąc się pozwów i sankcji.

Sytuacja staje się na tyle napięta, iż do akcji wkroczyło Ministerstwo Rolnictwa.

– Musimy bronić funkcji produkcyjnej wsi, bo bez tego nie będzie polskiego rolnictwa –
powiedział Stefan Krajewski, minister rolnictwa z ramienia PSL, zapowiadając zmiany prawne, które mają chronić rolników przed podobnymi sytuacjami w przyszłości.

Dramat rolnika spod Łodzi – od pozwu do precedensu społecznego

Szymon Kluka, hodowca świń z małej miejscowości w woj. łódzkim, prowadził swoją działalność od lat. Nic nie wskazywało, iż stanie się centralną postacią ogólnopolskiego sporu. Jego chlewnia była zarejestrowana i zgodna z przepisami – a jednak, w 2018 roku, do sądu trafił pozew od sąsiadów, którzy domagali się odszkodowania za – jak określili – „odór uniemożliwiający normalne życie”.

Sąd przyznał im rację. Początkowo kwota odszkodowania wynosiła 86 tys. zł, ale po apelacji i dalszym postępowaniu suma wzrosła do ponad 110 tys. zł. Wyrok został podtrzymany przez Sąd Najwyższy, a rolnik zmuszony był do wypłaty pełnej kwoty.

– Nie spodziewałem się, iż ktoś, kto przeprowadził się na wieś, może mnie pozwać za to, iż prowadzę legalne gospodarstwo – mówił Kluka w rozmowie z WP Finanse.

Dla rolnika wyrok to nie tylko koszt finansowy, ale i psychiczny. Musiał ograniczyć produkcję i zrezygnować z części hodowli, by nie narazić się na kolejne pozwy. Jego przypadek zbulwersował środowisko rolnicze i doprowadził do powstania obywatelskiej zbiórki – wspartej m.in. przez polityków PSL – mającej pokryć część zasądzonego odszkodowania.

Minister rolnictwa nie kryje oburzenia:

– Takie sytuacje są nie do przyjęcia. Nie może być tak, iż ktoś prowadzi legalną działalność, a sąd uznaje, iż zapachy związane z produkcją rolną to naruszenie dóbr osobistych sąsiadów –
komentował Krajewski, zapowiadając tzw. „Lex Fetor” czyli nowelizację przepisów, która ma jasno określić, iż wieś to przede wszystkim miejsce pracy rolnika.

Reakcja resortu – nowelizacja prawa i ochrona funkcji produkcyjnej wsi

Sprawa rolnika spod Łodzi natychmiast odbiła się szerokim echem w środowiskach rolniczych i w ministerstwie. Dla Stefana Krajewskiego była impulsem do ogłoszenia planów nowelizacji przepisów, które – jak mówił – mają jednoznacznie chronić rolników przed podobnymi pozwami.

– Trzeba doprecyzować, iż o ile ktoś kupuje nieruchomość na obszarze wiejskim, to musi liczyć się z charakterem tej przestrzeni – zaznaczył minister w rozmowie z WP Finanse. – Wieś to nie tylko cisza i spokój, ale też praca, zapachy i hałasy wynikające z produkcji rolnej. Musimy to jasno zakodować w przepisach.

Ministerstwo planuje zmiany w kilku aktach prawnych: w Kodeksie cywilnym, ustawie o wykroczeniach, a także w przepisach dotyczących planowania przestrzennego. Najważniejsze mają jednak być zmiany świadomościowe. Krajewski zapowiedział kampanię edukacyjną skierowaną do nowych mieszkańców wsi, która ma uświadomić im, gdzie się osiedlają i z czym to się wiąże.

Jednym z rozważanych rozwiązań jest wprowadzenie klauzuli informacyjnej dla osób nabywających działki na terenach wiejskich. Osoby takie miałyby obowiązek zapoznać się z charakterem otoczenia – w tym z obecnością gospodarstw rolnych prowadzących intensywną produkcję. To miałoby minimalizować ryzyko późniejszych konfliktów i procesów sądowych.

– Ktoś, kto buduje dom obok chlewni albo kurnika, nie może udawać zaskoczenia, iż z tego wynikają zapachy. Tak jak nie można mieszkać przy torach i pozywać PKP za hałas – podkreślił Krajewski w wywiadzie dla Polsat News.

Minister nie wyklucza również zmian w zasadach planowania przestrzennego. Nowelizacja mogłaby wprowadzić wymóg tworzenia tzw. „stref buforowych” wokół gospodarstw intensywnej hodowli – pasów zieleni lub obszarów technicznych oddzielających zabudowę mieszkalną od rolniczej.

Tymczasem sam rolnik nie pozostał bez wsparcia. Po medialnym nagłośnieniu sprawy politycy PSL zadeklarowali, iż wpłacą środki z partyjnej subwencji na zbiórkę dla Kluki. Dodatkowo, Krajewski zapowiedział stworzenie funduszu interwencyjnego dla rolników poszkodowanych w podobnych sprawach.

– To sytuacja precedensowa, ale obawiam się, iż nie ostatnia. Dlatego musimy zadziałać gwałtownie –
dodał minister, zapowiadając, iż projekt nowelizacji trafi do Sejmu „w najbliższych tygodniach”.

Głos rolników – prawo do prowadzenia działalności i świadomość, czy ignorancja nowych mieszkańców?

W całej sprawie głos zabrali także sami rolnicy. W ich opinii spór o zapachy to nie tylko absurd, ale także zagrożenie dla sensu istnienia wsi jako przestrzeni produkcyjnej. Dla wielu z nich wyrok przeciwko Szymonowi Kluce to sygnał, iż choćby legalnie prowadzona działalność może zostać uznana za uciążliwą tylko dlatego, iż komuś przeszkadza jej naturalny efekt uboczny.

Sławomir Izdebski, przewodniczący rolniczego OPZZ, nie przebierał w słowach:

– jeżeli ktoś buduje dom na wsi, to z pełną świadomością, iż tam czasem śmierdzi. Nie można oczekiwać zapachu lawendy, kiedy obok ktoś hoduje świnie albo krowy – powiedział w rozmowie z WP. – Takie procesy są nie tylko oderwane od realiów, ale groźne. Ludzie się boją inwestować w produkcję.

Rolnicy zwracają uwagę, iż problemem nie jest samo sąsiedztwo – z tym radzą sobie od pokoleń – ale nowi mieszkańcy, często z miast, którzy przyjeżdżają na wieś z oczekiwaniami rodem z katalogów deweloperskich. Oczekują sielanki, a gdy jej nie dostają – idą do sądu.

– Mamy do czynienia z postępującą urbanizacją wsi. Tylko iż wieś to nie osiedle domków jednorodzinnych. To teren pracy, hałasu i nawozów – tłumaczył Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.

To właśnie ta postępująca zmiana charakteru wsi – z produkcyjnej na „rekreacyjną” – najbardziej niepokoi środowiska rolnicze. W ich opinii jeżeli ustawodawca nie zareaguje teraz, to za kilka lat wiele gospodarstw będzie zmuszonych zamknąć działalność z obawy przed kosztownymi pozwami.

Wielu rolników wskazuje również, iż obecne przepisy są nieprecyzyjne i dają pole do nadużyć. W praktyce o tym, co jest „uciążliwością”, decyduje subiektywne odczucie sąsiada – a nie twarde kryteria.

– Nie może być tak, iż rolnik przez 20 lat hoduje bydło, a potem ktoś się buduje obok i mówi, iż mu śmierdzi. To nie rolnik się zmienił – tylko sąsiad przyszedł z innym oczekiwaniem – mówił w rozmowie z radiem RMF jeden z rolników z woj. kujawsko-pomorskiego.

Środowiska rolnicze liczą na szybkie działania ustawodawcze. Podkreślają, iż nie są przeciwko mieszkańcom, ale chcą, by wieś pozostała miejscem, gdzie można produkować żywność bez strachu przed sądowym pozwem o fetor.

Konflikt w szerszym kontekście – wieś vs. sport, RPO alarmuje

Choć sprawa Szymona Kluki stała się symbolem starcia między mieszkańcami wsi a rolnikami, nie jest to przypadek odosobniony. W ostatnich latach w Polsce narasta szereg podobnych konfliktów, których wspólnym mianownikiem są tzw. immisje – czyli hałas, zapachy lub inne skutki działalności prowadzonej w jednym miejscu, które oddziałują na nieruchomości sąsiednie. I nie dotyczy to tylko rolnictwa.

W jednej z gmin pod Warszawą właściciele domu pozwali gminę za hałas z pobliskiego boiska. Mimo iż obiekt sportowy istniał wcześniej, a mieszkańcy wybudowali dom świadomie w jego sąsiedztwie, sąd uznał ich roszczenia. To przypadek analogiczny do sporu o smród z chlewni – i kolejny sygnał, iż brak precyzyjnych regulacji może prowadzić do paraliżu działań publicznych lub gospodarczych.

Rzecznik Praw Obywatelskich wielokrotnie interweniował w tego typu sprawach. W 2024 roku jego biuro opublikowało stanowisko, w którym ostrzegało przed nadmierną liberalizacją przepisów dotyczących ochrony przed hałasem:

– Zmiana prawa w kierunku ograniczenia ochrony przed uciążliwościami może uderzyć w prawa obywateli i naruszać konstytucyjną zasadę proporcjonalności –
pisał RPO w opinii skierowanej do Sejmu.

Nie brakuje jednak głosów, iż problem leży nie tyle w ochronie obywateli, ile w braku jasnych reguł i przewidywalności prawa. Tam, gdzie nie ma wyraźnych zapisów chroniących działalność prowadzoną legalnie i zgodnie z przeznaczeniem terenu, decydują emocje i interpretacje.

Ten chaos legislacyjny staje się szczególnie widoczny w miejscach, gdzie funkcje produkcyjne lub sportowe zderzają się z rosnącą presją mieszkalnictwa – jak na wsiach, przedmieściach czy w małych miasteczkach.

– Polska nie może być krajem, w którym każda forma aktywności – od treningu dzieci na boisku po hodowlę świń – staje się ryzykiem prawnym –
komentował w „Rzeczpospolitej” prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista.

Dla wielu ekspertów to jasny sygnał: potrzebna jest spójna reforma przepisów dotyczących sąsiedztwa, która pogodzi prawo do spokojnego życia z prawem do legalnej działalności. Bez niej nie tylko rolnicy, ale i samorządy czy kluby sportowe będą działać w ciągłym stanie zagrożenia.

Dlaczego te zmiany są konieczne – równowaga interesów i bezpieczeństwo żywnościowe

Spór o zapachy na wsi to nie tylko kwestia komfortu mieszkańców czy prawa rolnika do pracy. To także pytanie o przyszłość polskiego rolnictwa i bezpieczeństwo żywnościowe kraju. jeżeli produkcja rolna będzie coraz częściej blokowana przez lokalne konflikty, sądowe procesy i urbanizacyjną presję, może się okazać, iż Polska – dotąd samowystarczalna pod względem żywności – stanie się importerem produktów, które mogłaby wytwarzać sama.

Wiceminister rolnictwa Stefan Krajewski nie ma co do tego wątpliwości:

– Wieś jest miejscem produkcji rolniczej i rolnik nie może płacić odszkodowania za nieprzyjemne zapachy, które są nieodłączną częścią tej produkcji –
powiedział w rozmowie z money.pl.

Podobne stanowisko zajmuje były minister rolnictwa Marek Sawicki, który podkreślał, iż mieszkańcy wsi muszą mieć świadomość, iż wieś nie jest osiedlem willowym:

– jeżeli ktoś kupuje działkę obok gospodarstwa, nie może potem rościć pretensji o to, iż są tam zwierzęta. To tak, jakby zamieszkać nad rzeką i domagać się, żeby przestała płynąć –
ironizował w Polsat News.

Z kolei organizacje branżowe zwracają uwagę, iż produkcja rolna jest w tej chwili podwójnie zagrożona: z jednej strony przez niestabilność rynków i polityki unijnej, z drugiej – przez lokalne spory i brak wsparcia prawnego.

– jeżeli nie zagwarantujemy rolnikom bezpiecznego otoczenia prawnego, to przestaną inwestować, a to odbije się na całym łańcuchu dostaw –
ostrzega Krajowa Rada Izb Rolniczych w swoim stanowisku z sierpnia 2025 roku.

W centrum tego sporu leży potrzeba znalezienia równowagi między dwoma uzasadnionymi interesami. Z jednej strony są mieszkańcy, którzy mają prawo do życia w możliwie nieuciążliwym środowisku. Z drugiej – rolnicy, którzy nie mogą być karani za skutki działalności, którą państwo nie tylko dopuszcza, ale wręcz wspiera dotacjami.

Kluczowa może okazać się precyzyjna regulacja, która jasno określi, co jest akceptowalne jako element normalnej działalności rolniczej. Brak takich przepisów powoduje, iż dziś o losie gospodarstw decydują nie ustawy, ale subiektywne odczucia sąsiadów i orzeczenia sądów – często rozbieżne i nieprzewidywalne.

Scenariusze na przyszłość – co może się zmienić w praktyce?

Zapowiedzi ministra Krajewskiego i głosy płynące z organizacji rolniczych jasno wskazują: potrzebna jest konkretna legislacja, która zakończy obecny stan niepewności. Prace nad tzw. „Lex Fetor” mają nie tylko uporządkować relacje sąsiedzkie, ale też dać rolnikom gwarancję, iż ich działalność – o ile legalna – nie będzie powodem do roszczeń. Ale co konkretnie może się zmienić?

Pierwszym realnym krokiem mają być zmiany w Kodeksie cywilnym. Chodzi o doprecyzowanie, czym są immisje i w jakich przypadkach mogą być uznane za naruszenie dóbr osobistych. Dziś przepisy są na tyle ogólne, iż pozwalają sądom na szeroką interpretację – co doprowadziło właśnie do precedensowego wyroku przeciwko Szymonowi Kluce. Kolejnym elementem są zmiany w planowaniu przestrzennym. Jedną z propozycji jest wprowadzenie obowiązku tworzenia „stref buforowych” między nowymi inwestycjami mieszkaniowymi a gospodarstwami rolnymi. Miałyby to być np. pasy zieleni, tereny techniczne lub inne formy oddzielenia przestrzeni życiowej od produkcyjnej.

Ministerstwo rolnictwa rozważa również wprowadzenie obowiązkowej informacji przy zakupie działki na wsi. Nabywca musiałby podpisać dokument potwierdzający świadomość, iż zamieszka w pobliżu gospodarstw prowadzących hodowlę lub uprawę. Takie rozwiązanie funkcjonuje już m.in. we Francji, gdzie tzw. „certyfikat wiejski” jest warunkiem uzyskania pozwolenia na budowę.

– Nie chodzi o to, żeby kogokolwiek zniechęcać do zamieszkania na wsi. Chcemy jedynie, żeby decyzja była świadoma i żeby potem nie było zaskoczenia, iż wiosną nawożą pola, a latem kombajn pracuje do północy – tłumaczył Krajewski w „Rzeczpospolitej”.

Równolegle pojawiają się propozycje zmian w Kodeksie wykroczeń. Miałyby one zablokować możliwość karania rolników za „zakłócanie porządku” działalnością gospodarczą prowadzoną zgodnie z przepisami. Eksperci ostrzegają jednak przed pośpiechem. Rzecznik Praw Obywatelskich już zapowiedział, iż będzie analizował każdą zmianę pod kątem konstytucyjnych praw obywateli.

– Państwo nie może jednostronnie chronić jednej grupy kosztem drugiej. Trzeba rozwiązań, które będą proporcjonalne i sprawiedliwe – czytamy w stanowisku RPO z sierpnia 2025 roku.

Wśród innych rozważanych pomysłów pojawiają się także: ograniczenia godzin pracy maszyn rolniczych w pobliżu zabudowań mieszkalnych, obowiązek raportowania planowanej produkcji do gminy czy możliwość ubezpieczenia się przez rolników od roszczeń sąsiedzkich. Wszystkie te propozycje mają jeden cel – zakończyć prawny chaos i przywrócić jasne reguły gry. Rolnicy chcą móc inwestować i pracować bez strachu. Mieszkańcy – wiedzieć, na co się piszą, gdy osiedlają się na wsi. A państwo – zapewnić, iż jedno i drugie będzie możliwe bez wzajemnej wojny.

Czy wieś ma jeszcze prawo pachnieć jak wieś?

Sprawa Szymona Kluki nie jest tylko lokalnym konfliktem między sąsiadami. Stała się symbolem głębszego problemu, który dotyka nie tylko rolników, ale wszystkich uczestników życia na wsi – także tych, którzy szukają tam spokoju po ucieczce z miasta. Na styku tych dwóch światów dochodzi coraz częściej do zderzeń interesów, które ujawniają lukę w prawie i braki w świadomości społecznej.

Ministerialne zapowiedzi legislacyjne, presja środowisk rolniczych i rosnąca liczba podobnych przypadków pokazują, iż sprawy nie da się już zamieść pod dywan. Polska wieś musi dostać jasny komunikat: jeżeli państwo chce, by produkowała żywność, musi ją chronić – także przed pozwami za to, że… pachnie wsią.

Ale ochrona nie może oznaczać przyzwolenia na wszystko. Potrzebne są precyzyjne reguły: co wolno, czego nie, gdzie można prowadzić hodowlę, a gdzie budować domy. Wieś nie może stać się ani strefą wolną od rolnictwa, ani gettem dla uprzywilejowanej grupy.

Wszystko wskazuje na to, iż najbliższe miesiące przyniosą decydujące zmiany. jeżeli zostaną przeprowadzone mądrze – z uwzględnieniem głosu rolników, mieszkańców i ekspertów – Polska może uniknąć fali konfliktów, która już dziś wybucha w kolejnych gminach.

– Musimy znaleźć kompromis między prawem do pracy a prawem do życia. I przypomnieć sobie, iż wieś – zanim stała się modnym miejscem do zamieszkania – była po prostu miejscem pracy –
mówi jeden z rolników z Lubelszczyzny.

Czy uda się wypracować nowe zasady współistnienia na wsi? Czy wieś przez cały czas będzie mogła pachnieć jak wieś? Odpowiedź przyniosą kolejne tygodnie – i ustawy, które dziś są jeszcze w fazie projektów.

Читать всю статью