Czy Syria wróci pod skrzydła Kremla?

polska-zbrojna.pl 7 часы назад

Gdy w grudniu 2024 roku, po trzynastu latach wojny domowej w Syrii, rebelianci obalili prorosyjski reżim prezydenta Baszara al-Asada, wydawało się, iż kraj ten wypadnie na długo z orbity wpływów Kremla. Nie minął jednak choćby rok, a nowy syryjski prezydent Ahmad asz-Szara przyleciał do Moskwy, gdzie spotkał się z Władimirem Putinem. Niezależnie od tego, czy dzięki tym rozmowom Kreml osiągnie swoje cele, wizyta ta jednoznacznie świadczy, iż rywalizacja Zachodu i Rosji o protektorat nad Syrią – czy też sojusz z nią – nie została ostatecznie rozstrzygnięta.

Ahmad asz-Szara – syn uchodźcy ze Wzgórz Golan, który osiedlił się w Syrii – zrobił w ciągu dwudziestu lat iście imponująca karierę. W 2003 roku jako dwudziestolatek wyjechał do Iraku, gdzie zaciągnął się do Al-Kaidy. gwałtownie piął się po szczeblach hierarchii: w 2011 roku objął dowodzenie nad działaniami w Mosulu, a rok później wrócił do Syrii z zadaniem utworzenia w tym kraju filii macierzystej organizacji. W 2016 roku jego ugrupowanie uzyskało niezależność, a w 2017 roku weszło w sojusz z kilkoma innymi i utworzyło koalicję Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), która stała się jedną z największych frakcji walczących w syryjskiej wojnie domowej. Na czele bojowników HTS Asz-Szara poprowadził na przełomie listopada i grudnia zeszłego roku błyskawiczną ofensywę przeciwko siłom rządowym i w niecałe dwa tygodnie rozbił je całkowicie przy bierności lub bezradności stacjonujących w kraju wojsk rosyjskich. Prezydent Asad uciekł do Moskwy, gdzie przebywa do dziś, a Ahmad asz-Szara przejął władzę.

Przez rok swoich rządów dał się poznać jako przywódca nie tylko bezwzględny, ale również pragmatyczny. Nie pozwala, by osobiste animozje stały na drodze do osiągania politycznych celów. niedługo po objęciu władzy z uśmiechem na ustach ściskał dłonie zachodnich przywódców, którzy dopiero co nazywali go terrorystą i oferowali milionowe nagrody za jego głowę, takich jak prezydenci Emmanuel Macron czy Donald Trump.

REKLAMA

Podobnie nie miał oporów przed spotkaniem z prezydentem Putinem, mimo iż przez niemal dekadę rosyjskie siły, w tym osławiona Grupa Wagnera, pomagały utrzymać się prezydentowi Asadowi u władzy i zwalczały rebeliantów ze szczególną brutalnością. Gdy 15 października obaj przywódcy spotkali się w Moskwie, Asz-Szara mówił o konieczności „zredefiniowania” wzajemnych stosunków, a prezydent Rosji wtórował mu i mówił o „szczególnych więziach” łączących oba kraje. Poza tymi dyplomatycznymi formułkami padły też konkrety: nowy władca Syrii zapewnił, iż będzie honorował wszelkie dotychczasowe ustalenia i umowy zawarte z Rosją.

O jakie umowy chodzi? Głównie o zgodę na dzierżawienie przez Rosję dwóch baz – morskiej w Tartusie i lotniczej w Hmejmim. Obie są bowiem niezwykle ważne w polityce zagranicznej Kremla. Pierwsza, która funkcjonowała już za czasów sowieckich, pozwala rosyjskiej flocie operować na Morzu Śródziemnym, druga, którą Rosja otrzymała bezterminowo od rządu Asada w 2015 roku w zamian za interwencję, nie tylko pozwala na projekcję siły na obszar Bliskiego Wschodu, ale przede wszystkim stanowi logistyczną bazę, umożliwiającą funkcjonowanie rosyjskich kontyngentów w Afryce. Po zeszłorocznej zmianie władzy w Syrii obie bazy wstrzymały działalność, a część sprzętu ewakuowano do Libii. Teraz jednak – wedle słów prezydenta Syrii – na negocjacyjnym stole pojawiła się opcja wznowienia ich funkcjonowania.

Czy to oznacza, iż Syria pod nowymi rządami wraca pod skrzydła Kremla? Raczej nie, a na pewno nie w taki sposób, w jaki funkcjonował poprzedni reżim, czyli jedynie dzięki rosyjskiemu wsparciu. Prezydent Asz-Szara nie może liczyć na to, by zaangażowana w Ukrainie Moskwa mogła go wesprzeć znaczącymi dostawami broni, choć przedstawiciele ministerstw obrony obu państw prowadzą w tej sprawie rozmowy. Mało prawdopodobne jest również to, by Kreml wydał Asada nowym syryjskim władzom, o co te zabiegają.

Asz-Szara rozumie, iż jego rządy nie mogą opierać się tylko na dobrych stosunkach z Zachodem. Syria, mimo zmiany władzy, wciąż jest rozdarta przez wojnę domową, a siłom Asz-Szara daleko do kontrolowania całego terytorium. W kraju działają różne zbrojne frakcje, od kurdyjskich, przez lojalistów Asada, po komórki Państwa Islamskiego. Nowy prezydent, nauczony losem poprzednika, próbuje więc dywersyfikować sojusze i nie zamykać sobie żadnych drzwi. Dobrze rozumie, iż zachodni przywódcy tak jak gwałtownie przyjęli go na salony, równie gwałtownie mogą go – gdy tylko powinie mu się noga – z tych salonów z powrotem odesłać w góry północnej Syrii i wpisać na listy poszukiwanych terrorystów. Tak jak Putin porzucił Asada, gdy tylko stało się jasne, iż ten nie zdoła utrzymać się u władzy. Zaoferował mu jedynie schronienie i polityczną emeryturę w Moskwie.

Dlatego Asz-Szara prowadzi dyplomatyczną grę na wielu frontach, nie zamykając sobie żadnych drzwi i szachując zarówno Rosję, jak i Zachód groźbą zacieśnienia stosunków z rywalem każdej ze stron. Słowa ministra spraw zagranicznych Syrii, który trzy dni po spotkaniu w Moskwie stwierdził, iż żadne ustalenia w sprawie odblokowania działalności rosyjskich baz w Syrii nie zostały podjęte, ale podpisanie takich umów nie jest wykluczone, też są elementem tej gry. Syria nie jest częścią żadnego obozu ani sojuszu, podkreślał minister, a swoją politykę międzynarodową prowadzi w sposób zbalansowany. Innymi słowy, zobaczymy, co każda ze stron ma do zaoferowania. Rywalizacja Zachodu i Rosji o protektorat nad Syrią – czy też sojusz z nią – nie jest więc jeszcze ostatecznie rozstrzygnięta.

Stanisław Sadkiewicz były żołnierz 6 Brygady Powietrznodesantowej, specjalista ds. bezpieczeństwa i zarządzania ryzykiem
Читать всю статью