Część Czwarta
Jakiś czas potem musiałem opuścić Kanadę z powodu interesów. Gdy powróciłem dwa lata później, „Bingo” był jeszcze ze starą rodziną Gordona Wrighta. Myślałem, iż mnie zapomniał ale tak nie było. Któregoś dnia, na początku zimy, zniknął na czterdzieści osiem godzin. Później powrócił do domu Gordona czołgając się razem z sidłami na wilki i ciężką kłodą u stóp. Łapy były mocno zmarznięte. Nie pozwolił komukolwiek podejść w pobliże aby mu pomóc. Wtedy ja, teraz obcy, pochyliłem się i wziąłem sidła jedną ręką, a jego łapę drugą. Od razu chwycił moją dłoń w swoje kły. Nie zareagowałem i powiedziałem: <„Bingo”, nie poznajesz mnie?>. Zaraz puścił moją rękę mimo tego, iż wył mocno podczas usuwania pułapki. Rozpoznawał mnie jako swego pana pomimo mojej długiej nieobecności. Z wzajemnością czułem, iż był moim psem. Podczas trwania zimy był kulawy i dwa z jego pazurów zostały ucięte. Ale zanim nadeszły cieplejsze dni jego siła życiowa powróciła tak bardzo, iż stał się mocniejszy i nie było śladu okropnego doświadczenia stalowych wnyków.













