Cyfrowa młodzież Konfederacji kontra analogowi emeryci PiS

news.5v.pl 2 дни назад

KO nie jest wcale stuprocentowo pewna, z kim bardziej opłaca się Trzaskowskiemu zetrzeć w drugiej turze: z kreowanym na poważnego, a w rzeczywistości po prostu przyciężkim Nawrockim, czy z Mentzenem, który z braku powagi ciągnie najwięcej energii.

Donald Tusk i jego partner do gry w piarowego ping-ponga Igor Ostachowicz (cyt. za znanym postem obu panów, w którym Ostachowicz podaje Tuskowi piłeczkę) nie do końca zgadzają się podobno w tej sprawie z ekipą prowadzącą codzienną kampanię kandydata. Tusk i Ostachowicz są bardziej realistyczni (wiedzą, iż Mentzen może być groźny, szczególnie w bezpośredniej debacie), podczas gdy ekipa Trzaskowskiego wydaje się nieco zbyt pewna siebie, szczególnie jak na senną (czasem oczywiście sen krzepi, szczególnie kiedy „przebudzeni” szaleją) atmosferę jego kampanii.

Zobacz również:


Gospodarka w politycznej grze


W tle rozgrywa się interesująca gra o obniżkę składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, gdzie KO i większość Trzeciej Drogi próbują uchwalić ustawę zmniejszającą fiskalne obciążenia polskich przedsiębiorców. Szczególnie drobnych, średnich, samozatrudnionych… jest w Polsce więcej, niż wszystkich wyborców Biejat i Zandberga razem wziętych (nawet jeżeli nie mielibyśmy ze strony Zandberga kanibalizacji, ale minimalną choćby lojalność wobec loga lewicy).

Lewica tak bardzo postawiła jednak na własną bańkę (wciąż zanikającą), iż zdecydowała się na „odróżnienie” od reszty koalicji właśnie w kwestii, która może ją pogrzebać do końca.

KO i Trzecia Droga mogą uchwalić obniżkę składki zdrowotnej wraz z Konfą (trwa zawiły kadryl „przyjmowania poprawek zgłoszonych przez Konfederację”). To rozwiązanie jest interesujące i ryzykowne (jak wszystkie rzeczy ciekawe) zarówno dla Tuska jak też dla Konfederacji. Konfederacja musi bardzo uważać, bo dla swoich wymagających wyborów wciąż musi być „antysystemowa”.

Tusk wchodzi w realne pole segmentowej współpracy z Bosakiem (oczywiście na fasadzie teatru odbywa się wzmożone odsądzanie siebie wzajemnie od czci i wiary). I być może powtórzy ten manewr, kiedy (jeśli) na tysiąclecie koronacji Chrobrego powstanie jakaś poważna agenda deregulacyjna (zespół Brzoski i inne zespoły). Wówczas także Lewica samobójczo zaatakuje każdy pomysł sprzyjający „kapitalizmowi w Polsce”, więc Tuskowi potrzebne będą głosy „wolnościowców”, choćby najbardziej dziwacznych.

Zobacz również:


Tysiąclecie koronacji Chrobrego dzięki wsparciu Ottona III


Deregulacja i jakieś inne konkretne pomysły gospodarcze (o ile się pojawią) to zdecydowanie lepsza agenda na uczczenie tysiąclecia koronacji Chrobrego, niż martyrologiczny marsz Patryka Jakiego wsparty przez Kaczyńskiego.

Kaczyński rozumie fikcję tego przedsięwzięcia (a także zagrożenie dla siebie i dawnego PiS-u, jakim byłaby jakakolwiek udana inicjatywa ludzi z dawnej Suwerennej Polski), jednak sam nie ma widać lepszych pomysłów. Martyrologia wokół Barbary Skrzypek nie wypaliła (potwierdzają to najnowsze sondaże Nawrockiego i PiS), próba budowania martyrologii wokół przesłuchania Mariusza Błaszczaka ma jeszcze mniejszy potencjał.

Wokół kolejnych przesłuchań Mateusza Morawieckiego (o czym sypie Paweł S.?) martyrologii nikt w PiS-ie nie chce jakoś budować, bo wielu wolałoby przy tej okazji byłego premiera utopić. Sam Morawiecki też lepiej sprawdza się jako „pragmatyk” PiS-u, niż jako organizator martyrologicznych uniesień (choćby w roli ofiary), gdyż w tej ostatniej dyscyplinie na prawicy chyba każdy jest lepszy od niego.

Kaczyński i Jaki zdają się zapominać, iż Bolesław Chrobry otrzymał koronę dzięki wejściu w bardzo sensowny sojusz z cesarzem Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego Ottonem III. Pokłócone piastowskie plemiona i woje nie daliby korony ani jemu, ani komukolwiek innemu. Tymczasem wcześniejszy o parę lat od koronacji Zjazd Gnieźnieński, na którym Chrobry został namaszczony jako władca Polski przez Ottona przy grobie Świętego Wojciecha, okazał się świetnym źródłem legitymizacji dla skłóconych plemion i wojów (nie licząc oczywiście starej, dobrej przedchrześcijańskiej siły).

Nowy kanclerz Niemiec Friedrich Merz potencjału Ottona III nie ma, bo Niemcy nie są dziś aż tak silne w Europie, jak kiedyś było Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego. Jego heroiczna próba, żeby odbudować niemiecką obronność i infrastrukturę powinna jednak budzić u Polaków raczej nadzieję, niż strach. Choćby dlatego, iż Niemcy są dziś najważniejszym polskim partnerem handlowym, więc jeżeli Merzowi się uda, wówczas wielcy, średni i drobni polscy przedsiębiorcy (i ich pracownicy) też na tym skorzystają. jeżeli Merz polegnie (np. pod samochodowymi cłami nałożonymi przez Trumpa na Europę), również polska gospodarka oberwie.

Zobacz również:


Antyniemieckość w walce o przywództwo prawicy


Jarosław Kaczyński to wszystko wie, ale przeżycie własne i własnej partii w polityce krajowej jest dla niego priorytetem wobec rzeczy i zjawisk, co do których nie bez racji uważa, iż są daleko poza zasięgiem jego twórczej politycznej woli. Stąd jego najnowsza szarża właśnie przeciwko Niemcom realizowana po to, by podebrać wyborców genetycznie antyniemieckiej Konfederacji (od tej antyniemieckości Wipler i Mentzen robią jeden drobny wyjątek, wchodząc w koalicję z AfD – najbardziej antypolską wśród niemieckich partii – w Parlamencie Europejskim).

Kaczyński – choć jest na to za mądry – z powodów czysto doraźnych, czysto pragmatycznych, apeluje do tych wszystkich wyborców, którzy uważają, iż Bruksela i Berlin to większe zagrożenie dla polskiej suwerenności niż Rosja Putina i coraz bardziej zdziczała globalizacja (Trump i inni nowi bohaterowie).

Na tym tle znowu miło zaskakuje Giorgia Meloni, która właśnie powiedziała publicznie, iż „zmuszanie nas do wyboru pomiędzy Ameryką i Europą to dziecinada”. Pani premier Włoch (mimo usilnych wysiłków „Wysokich Obcasów” i zaprzyjaźnionych z nimi albo drżących przed nimi mediów nie użyję określeń „premierka”, „premiera” albo „premierzyca”) wywodzi się ze skrajnej prawicy, ale była wystarczająco długo wychowywana przez Berlusconiego do bardziej sensownego politycznego i biznesowego realizmu (czasem tylko sąsiadującego z kompletnym cynizmem). Dlatego to, co dziś mówi Giorgia Meloni, adresując się zarówno do najbardziej ogłupiałej protrumpowej prawicy, jak też do najbardziej ogłupiałej antyamerykańskiej lewicy – to po prostu racja.

Cezary Michalski

Zobacz również:



Zalewski w „Graffiti” o presji na granicy: W ten sposób Rosja chce wpłynąć na wyboryPolsat NewsPolsat News


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas

Dołącz do nas
Читать всю статью