Cieszmy się życiem, nie świętami

niepoprawni.pl 6 часы назад

Święta Bożego Narodzenia za nami. Kolejne święta. W chwilach wolnych przeglądałem popularne portale internetowe czytając to, co piszą o świętach, o zwyczajach świątecznych no i o Polakach. Już kiedyś o tym pisałem, może i kilka razy to było, ale ten temat nie traci na aktualności również Anno Domini 2025. Skupiałem się na portalach lewicowych czy lewackich, czyli tzw. głównego nurtu. Ulubione miejsce, gdzie ci, co wiedzą lepiej, wbijają szpilę, chwytają się za włosy (serce? przyrodzenie?) załamują ręce bądź rwą włosy z głowy nad zwyczajami postępkami, głupotą, ciemnotą i zacofaniem tzw. zwykłych Polaków. Jak ich nazwać, tych postępowców, światłych redaktorów, ekspertów różnej maści, płci i specjalności? Kiedyś nosili miano lemingów. Lewacy? Słabe i blade, bez ikry. Proponuję: Ci, co Wiedzą Lepiej, ale skrót obraźliwie się kojarzy (CWLe). Niech będzie: twele, od Tych, co Wiedzą Lepiej. Zatem twele. Takie niech będzie ich miano: nowoczesne, postępowe, zalatujące więziennym aromatem od przeładowanych mniejszości społecznych i kulturowych. Nasza elita? Bardziej pasuje – jelita. Według ostatnich badań jelita odpowiadają za odporność naszego organizmu. Zwalczanie infekcji. Odwracając. Za zanik odporności również odpowiada jelita. Tak to jest. Tam, gdzie się coś kończy, tam się coś zaczyna. Tylko ten zapaszek, fetorek, ach życie.

Twele alias jelita wpadają w furię zwłaszcza przed czy podczas chrześcijańskich, katolickich świat jak Wigilia i Boże Narodzenie. Nic dziwnego, iż ich, to jest twelów, to rozjusza i rozpala do czerwoności. Święta to dni, gdy przyrodzona głupota Polaków – cebulaków łączy się z zabobonem katolickich przesądów ćmiących światło postępu, nowoczesności i tolerancji. Oto ukochane źródło prawdy twelów: Gazeta Wyborcza, czyli w sieci - wyborcza.pl. Uwaga: gazety nie kupuję od ćwierć wieku, nie płacę także prenumeraty internetowej. Brzydziłbym się sobą, gdybym choć jednym groszem wspomógł Adama Michnika i jego briderów (pobratymców). To, co czytam to tytuły i kilka pierwszych zdań artykułów, ale myślę, iż to wystarczy. Kilka artykułów z wyborcza.pl z Wigilii, 24.12.2025.

„Mam 51 lat i uczę się samotnej Wigilii”. Biedulka! Aż mi jej żal. Myślę, iż to kobieta, choć po prawdzie tego nie wiem na pewno. Taka młoda, taka cudna, tyle skarbów kryje w sobie i taka samotna. Serce się kraje! Nie męcz się kobieto w TYM kraju! Wyjedź stąd, na Seszele, Malediwy, czy do Zanzibaru. Nie dręcz się, nie umęczaj. TEN kraj nie jest wart twej ofiary. Tam będziesz się opalać, pluskać w oceanie z delfinami i kochać się z Murzynami. Tam będziesz sobą! W Zanzibarze czy innej Ugandzie odetchniesz pełnymi, choć może nieco sflaczałymi piersiami. Jak Murzynowi dobrze zapłacisz będzie cię orał jak… rolnik rolę. Będzie dobrze, cudnie i wreszcie będziesz sobą!

Drugi tytuł. "Co ty taka blada? Wigilia to festiwal body shamingu. Są osoby, które w wigilię serwują upokarzające komentarze niczym trzynastą potrawę." Nieszczęsne istoty, które jednak poszły na Wigilię, do rodziny. I co je tam spotkało? Z angielska: body shaming to krytykowanie, wyśmiewanie lub zawstydzanie kogoś z powodu wyglądu. Może dotyczyć wagi, wzrostu, proporcji ciała, skóry, włosów, ubrań — adekwatnie wszystkiego, co da się ocenić wizualnie. To forma przemocy słownej i społecznej, która potrafi zostawić długotrwałe ślady w psychice. Miała być wigilijna kolacja, rodzinne spotkanie i co wyszło? Długotrwałe i głębokie rany w psychice! Ona tak się stara, tak o siebie dba: siłowania, yoga, kosmetyczki, pudernice i marszobiegi. A słyszy: coś ty taka blada? Albo: czemu jesteś tak chuda? Kiedy będziesz miała dziecko? Lub najgorsze: chyba przytyłaś! Gdy ona od dwóch miejscy cierpi na kolejnych dietach. Straszne chamstwo, po prostu straszne. Niezrównane chamstwo i prostactwo.

Dwa kolejne tytuły artykułów w ten sam deseń. „„Mam ze świętami same złe wspomnienia”. Uciekła dwa dni przed Wigilią”. „Między barszczem a poczuciem winy. Cena idealnych świąt”. Co tu dodać? Święta, a zwłaszcza Wigilia to dla jelity, dla twelów prawdziwy horror. Tępi starzy, alias rodzice, co się do wszystkiego wtrącają i interesują; wścibskie ciotki, durnowaci, bekający kuzyni, co mają gdzieś twoje opowieści o Barcelonie, Paryżu, czy Majorce. Okropność! Siedzisz z musu przy stole z tymi Polaczkami – buraczkami, ty lepszy, wykształcony, światły Europejczyk! Poświęcasz się, pijesz barszcz, żresz pierogi lub go gorsza bigos! Koszmar, po prostu koszmar! Tłamszą cię, ograniczaj twoje własne, cudowne JA! Niszczą twoją osobowość! Porzuć poczucie winy! Olej rodzinę. Miej gdzieś matkę, ojca czy te przaśne rodzeństwo. Leć na Seszele, do Zanzibaru i bzykaj się z Murzynami na grzbiecie delfina pośród szmaragdowych fal oceanu. To twoje prawdzie JA! To głębia twojej osobowości. Twoja wolność.

Na koniec wyborcza perełka, autorka Olga Woźniak. Pierwsza słyszę to nazwisko, ale z pewnością głęboka to osoba i cudowna osobność. A jakie jakie pióro! Ostre jak brzytwa, choć nieco poszczerbione na ortografii języka polskiego. Przytaczam zgodnie z oryginałem: „Co wypada a co nie wypada mówić przy wigilijnym stole. Świąteczny kurs samoobrony językowej, „Jak przeżyć "śledzika" i nie zwariować - radzi dr Agnieszka Rosińska-Mamej, językoznawczyni z Uniwersytetu Jana Kochanowskiago w Kielcach. Święta to poligon językowy. Stół, przy którym spotykają się różne kody, różne pokolenia i różne wrażliwości. Czy konwenanse to ciasny gorset, czy może kevlarowa kamizelka, która chroni nas przed emocjonalnym postrzałem?” Czy nie powinno być… Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach? Tak się nazywał ten poeta: Jan Kochanowski. Czy się czepiam? Ale to rozmowa z językoznawczynią! Czy nie czytała tego wywiadu? Czy nie zauważyła błędu? Wywiad przeprowadzony przez dziennikarkę, czyli osobę z wyksztalceniem filologicznym. Dodatkowo wszyscy używają popularnych edytorów z korekcją błędów. Jak przeszedł taki żenujący byk ortograficzny? Ktoś powie: nie płacisz, to się nie czepiaj! Wyborcza ma kłopoty finansowe: nie stać ich na nowe komputery i edytory z korekcją błędów! Poza tym do wyborczej nie wybierają tych, co umieją pisać i znają ortografię, ale tych co myślą po słusznej linii. Jak Olga Woźniak. Wreszcie rozmówczyni dr Agnieszka Rosińska - Mamej z uniwersytetu… w Kielcach? Wiele to tłumaczy. Przejdźmy do meritum, wyrażonego w dwóch zdaniach. Jest tu nawoływanie do tolerancji dla różnych kodów, pokoleń i wrażliwości. Tolerancji jednokierunkowej, bowiem to ci lepsi, twele, nasza jelita musi nałożyć gorset lub kamizelkę kuloodporną w kontakcie z pospolitą tłuszczą. Problem w tym, iż kamizelka z kewlaru ochroni przed kulą, ale nie przed opluciem. Przykra sprawa. Jak przeżyć "śledzika" i nie zwariować – oto pytanie.

Portal gazeta.pl: „Żaden sekret co Urban myśli o religii. Na święta wyjeżdża z Polski.” Nie wiem, kim zacz ten Urban? Kopacz, trampkarz, skoczek? Bez znaczenia. Sportsmen swą ubogą myśl wyraża nogami wyjeżdżając w siną dal. Niech sobie skacze, kopie, biega, a zwłaszcza myśli gdzie chce byle… dalej. Krzyżyk na drogę.

Inny, lewacki portal, natemat.pl; najtwardszych elektorat, wyborcy wybrani, co nie patyczkują się z katolami, nie odpuszczą marnym Polaczkom – pijaczkom. „Święta mają twarz kobiety. Zmęczonej, zabieganej, zajechanej obowiązkami Świat się zmienia, ale jedno pozostaje niezmienne: kobieta przed świętami ma zapier*ol. I w święta też. Bo ktoś postanowił kobietę dwa razy w roku ukrzyżować.” Po co wymyślono święta Bożego Narodzenie? Nie po to by czcić narodziny Syna Bożego jak myślą idioci. Święta są po to by do końca zajechać (powiedzmy łagodnie) kobiety. By je krzyżować dwa razy do roku. Oto prawdziwa prawda.

Kolejny tytuł: „Przerażające tradycje bożonarodzeniowe. Aż dziw, iż dzieci mogą spać w nocy”. Naprawdę dziwne, iż dzieci mogą spać w nocy po Wigilii czy święcie Bożego Narodzenia! Ta koszmarna choinka, te upiorne kolędy, te przerażające prezenty. Ciekawe, co zdaniem autora(ki) dzieje się z biednymi dziatkami po święcie ukrzyżowania? Kolejny artykuł wskazuje drogę, jak przeżyć koszmar świąt. Światło Nadziei. „Święta na benzodiazepinach. Wyczerpani do tego stopnia, iż nie mają siły się cieszyć. Nie ma nic bardziej szkodliwego niż nakładanie obowiązku, iż w tym wyjątkowym czasie powinniśmy zapomnieć o krzywdach i bólu wyrządzonym przez innych. Nie istnieje magiczna różdżka, która nagle wymaże cierpienie. Oczekiwanie, iż tak się stanie, tylko zwiększa stres i wyrządza dodatkową krzywdę – przekonuje psycholog Karolina Kownacka, z którą rozmawiam o presji i trudnościach związanych z okresem przedświątecznym.” Psycholożka! nie psycholog, Karolina Kownacka, wskaże nam drogę i przepisze lekarstwa przeciwlękowe, uspokajające, przeciwdrgawkowe, czyli benzodiazepiny. Na padaczkę także skuteczne. Inne leki albo dragi jak morfina, oxycodon, fentanyl, inne opiaty przepisze na prywatnych konsultacjach. Abyś się odstresował po przebytym koszmarze świąt z rodziną. Psycholożka Karolina Kownacka pouczy, iż nie wolno wybaczać, nie wolno odpuszczać rodzinie, tym Polakom – Cebulakom, co cię krzywdzą, ograniczają, ranią i tłamszą. Wykrzycz im swoje krzywdy, zwyzywaj, a przynajmniej napluj im do zupy. Należy im się to. Zwłaszcza w święta. Niech mają za swoje. I za twoje krzywdy.

W podobny ton uderza interia.pl. „Między barszczem a kłótnią. Dlaczego święta tak nas męczą i frustrują?” I kolejny. „Pokolenie kanapki najgorzej z nosi święta. Psycholog: to czas ogromnego stresu Powodów Holiday Blues jest kilka - przytłaczająca przedświąteczna gorączka, wygórowane oczekiwania i dążenie do perfekcji, którą karmią nas media społecznościowe. Pokoleniem kanapki nazywa się kobiety w okolicach 50. lat, które z jednej strony mają na głowie cały dom, bo nauczone są samodzielności i nieproszenia o pomoc, w nim dorastające - często trudne - dzieci, z drugiej strony starsi rodzice, którymi już trzeba się opiekować. Same borykają się z wyzwaniami zawodowymi, żeby utrzymać się na rynku pracy, czymś się jeszcze wykazać, gdy na plecach czują już oddech młodej konkurencji. To wreszcie czas menopauzy, spadku formy - i jak pokazują badania - ogromnej presji i stresu.” To już było. Święta to Golgota kobiet, szczególnie tych w okolicach 50 lat. Mam i babć. Pracują zawodowo, to raz; dwa to praca w domu; trzy to katorga z przygotowaniem świąt. Trzy prace na jedną kobietę koło 50-tki! Żadne święta, ale gotowanie, pieczenie, sprzątanie, etc. Na domiar złego menopauza! Chyba sama natura nie lubi kobiet. Zwłaszcza tych koło pięćdziesiątki. Aż żal i litość serce ściska nad niedolą kobiet, zwłaszcza w czasie świąt. Tylko jednego nie rozumiem. Skoro kobiety są tak wykorzystywane, zarobione i umęczone to czemu średnia długość życia kobiet w Polsce jest o osiem lat dłuższa niż mężczyzn? Odkąd wykorzystywani(e) żyją dłużej i lepiej niż wykorzystujący? Dziwne zjawisko. Może w przyszłości autor(ka) wytłumaczy ten paradoks? Kto wie?

Żeby nie było, iż w kwestii świąt tak miło jest tylko u nas. Wyjdźmy z naszego zaścianka. Spójrzmy szerzej. Portal politico.eu, organ europejskiego establishmentu. „Jak skrajna prawica ukradła Boże Narodzenie. Tradycje sezonowe i dobry nastrój są wykorzystywane w celach politycznych. (niecnych celach politycznych) Skrajnie prawicowe partie przywłaszczają sobie okres świąteczny, przedstawiając Boże Narodzenie jako symbol zagrożonej cywilizacji chrześcijańskiej i przedstawiając się jako ostatnia linia obrony przed rzekomo wrogą, świecką lewicą.” Zamiast „Merry Christmas” wprowadzili „Happy Holidays” w uproszczeniu „Holidays”, postępowo, bez odnoszenia się do Boga chrześcijan, czy innego bałwana. Taki uniseks, co ma obejmować wszystkie święta zimowe: chrześcijańskie Christmas i żydowską Chanukę, murzyńskie święto Kwanzaa (nie mam pojęcia o co tu chodzi) i Nowy Rok i przesilenie zimowe. Święto jak szwajcarski scyzoryk: wszystko w jednym. Święto, które ma nie urazić nikogo, a zrobić dobrze wielu; objąć wszystkie możliwe tradycje, działać w mediach i szkołach, reklamach (sic! kasa), zastąpić konkret bez wskazywania na jedną religię. Miało być tak pięknie a wyszło gorzej niż źle. Święta Bożego Narodzenia nie dość, iż przetrwały, to jeszcze zostały ukradzione przez skrajną prawicę! I jest wykorzystywane w niegodziwych celach politycznych! Hańba! Postępowi działacze unieważnili de facto, nie de iure, święta. A ci okropni prawicowcy, ci faszyści ukradli, to co oni zlikwidowali. To czego już nie było i ciągną z niego polityczne zyski!

Na koniec garść praktycznych porad z kiedyś szanowanego, dziś lewackiego portalu BBC. Odpowiedź na ważki problem świąteczny czy poświąteczny. „Co zrobić z niechcianymi prezentami świątecznymi?” Autorka imieniem Louise. Nazwisko bez znaczenia; na zdjęciu Brytyjka… czarna. Kiedyś paradoks, dziś już nie. Żyjemy w świecie paradoksów! „Większość z nas dostała przynajmniej jeden nietrafiony prezent świąteczny – sweter, który nie pasował, okropna ozdoba lub perfumy, które nie przypadły nam do gustu. Nie każdy prezent jest przyjmowany z euforią – zamiast więc chować je gdzieś w głębi szafy, jak można się ich pozbyć, nie powodując u nikogo urazy?” Co począć z takim fantem? Oto rady Louisy, Murzynki i Brytyjki w jednym, połączone z moim komentarzem.

Po pierwsze: podaruj ponownie (komuś innemu, nie darczyńcy rzecz jasna). Dwa: ukryj dowody. Bądź sprytny. Nie daj się złapać! Usunąć wszelkie notki, etykiety wskazujące na pierwotnego darobiorcę czy darczyńcę. Trzy: odsprzedaj. Cztery: podaruj na cele charytatywne. Stracisz tylko niechciany czy nieładny prezent, a zyskujesz miano hojnego, wrażliwego społecznie. Mała strata, duży zysk. Pięć: dołącz paragon prezentowy. Praktyczna rada. Do prezentu zawsze dołączaj paragon. Obdarowany może wymienić nietrafiony prezent na inny. Co prawda cena będzie widoczna na paragonie. Nie szkodzi. Tu nie chodzi o dawanie prezentów, ale o wymianę. To co dajesz i co otrzymujesz powinno mieć zbliżoną wartość. Wtedy jest OK! „Bez paragonu sytuacja może gwałtownie stać się niezręczna, dlatego Louise zaleca zasadę uczciwości: Nie bój się powiedzieć:» Bardzo mi przykro, ale chciałbym wymienić ten produkt na coś innego. Czy ma pan oryginalny paragon? «.” Istotnie, bardzo uczciwe podejście. Trzeba się cenić i nie dać się poniżać produktami o wątpliwej wartości tylko dlatego iż są niby prezentami. ale co, jeżeli prezent jest nie dość, iż brzydki, to jeszcze uwłaczająco dla nas niskiej wartości? Paragon prawdę ci powie. Dalszym krokiem jest rzucenie w darczyńcę marnym prezentem lub w ostateczności uderzenie go w twarz. Co obraza to obraza. Problem w tym, iż stosując zasadę wzajemności narażamy się na to, iż darczyńca odpłaci nam pięknym za nadobne. I nie będzie miło. A jeżeli trafiasz przypadkiem na wielkiego, ryżego Angola? Louise wrzeszczałaby w niebogłosy, iż to rasizm i mizoginia, gdyby po czarnej buzi wytrzaskałaby ją biały mężczyzna. ale cóż… Louise i jej podobni dobrze wiedzą, iż w święta nigdy nie jest miło. Najważniejsza jest zasada równoważności i żeby nie stracić… na prezentach. Bilans nie może być ujemny.

Tak dochodzimy do wniosków. Święta to nie miły, spokojny czas. Ta czas cierpienia, mordęgi i umęczenia duszy i ciała. Ten barszcz, pierogi, bigos! Oczywiście dla kwiatu narodu, ludzi postępowych, oświeconych, naszej jelity. Czas ciężkiej zgryzoty, gdy prezenty otrzymane są niższej wartości niż darowane. Z drugiej strony dodani bilans wymiany darów potrafi osłodzić udrękę świąt. Dni, kiedy musimy znosić i tolerować okropną rodzinę tych… tumanów, ciemniaków, Polaków – ziemniaków. ale wszystko co złe kiedyś się kończy. Również święta Bożego Narodzenia. I tym optymistycznym akcentem kończę ten tekst. Niestety, za cztery miesiące kolejne święta – Wielkiej Nocy. ale o tym, kiedy indziej. Póki co cieszmy się życiem i brakiem świąt.

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.

Читать всю статью