Cenzura wg. samozwańczej PAP

niepoprawni.pl 5 месяцы назад

Żył kiedyś w Polsce poeta, prozaik i działacz reformacyjny Mikołaj Rej, który także fraszki pisał. Ot choćby taką, datowaną na rok 1562: “A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.”

Od czasów Mikołaja Reja – o którym już nie trzeba się uczyć w nowo-szkole Barbary Nowackiej, a tym bardziej na pamięć uczyć jego fraszek i na dodatek w ramach zadań domowych, szczęśliwie zlikwidowanych przez Nowacką –– minęło pięć wieków. A więc dostateczne długo, by polski język stał się nie tylko „giętki” ale i wyrafinowany, pozwalający na określenie zdarzeń, rzeczy, ludzi i uczuć w perfekcyjny sposób.

Po pięciu wiekach od wykreślonego z nauczania poety i prozaika Mikołaja Reja – język polski staje się coraz bardziej zunifikowany ze światową lewacką nowo-mową, choć bynajmniej nie tak prostą jak przysłowiowy cep. Przy pomocy słownych wygibasów usiłuje się bowiem określić wirtualny świat, w którym ponoć istnieją już 52 płcie, zaś kobiety i mężczyźni zostali zepchnięci do zacofanego Ciemnogrodu. Warto podkreślić, iż największy wkład w postęp językowy wniosła komuna i jej „nowo-mowa”, polegająca na odwróceniu znaczeń, czego przykładem jest powieść George’a Orwella „Rok 1984”.

Przypominam tę powieść tylko dlatego, iż w żadnej, postępowej nowo-szkole Barbary Nowackiej nie znajdziemy książek Orwella w spisie lektur - a tym bardziej w spisie lektur obowiązkowych. Powieści Orwella burzą bowiem lewacki świat, jaki powinniśmy widzieć oczami wyedukowanego przez neo-ministrę Nowacką maturzysty.

„Nowomowa” (ang. newspeak) to pojęcie stworzone przez Geoge’a Orwella w jego książce „Rok 1984”. Oznaczała ona język stworzony przez Partię na potrzeby mieszkańców Oceanii. Całkowicie podporządkowany celom politycznym, stanowił odwrotność "staromowy", mianowicie, zamiast opisywać rzeczywistość, kreował takową. Pojęcie to gwałtownie weszło do użytku codziennego, stanowiąc potem określenie tworzenia zgodnych z linią partii komunistycznej ZSRR sposobów wypowiedzi. w tej chwili rozszerzone zostało również na tworzenie neologizmów w celach politycznej poprawności.” – pisał Piotr Kostrzewski.

Junta 13 Grudnia „przywracając” w Polsce „praworządność” w mediach publicznych oraz w sądach i prokuraturze przy pomocy uchwał, komisarzy i bojówkarzy musiała wreszcie sięgnąć po Orwella i zdobycze sowieckiej partii, aby „opisać” społeczeństwu rzeczywistość i prawo – tak jak je rozumie führer junty Donald Tusk. Stało się to w sytuacji, gdy byłemu „rzeźnikowi” praw obywatelskich Bodnarowi nie udało się znaleźć podstaw prawnych dla zamachu na radio i telewizję oraz na sądy i prokuraturę. Po miesiącu władzy gauleitera na Polskę - określenie „zamach na Konstytucję” został bowiem zastąpiony określeniem „przywracanie praworządności” - popierany przez najwyższą rangą komisarkę UE – oczywiście z niemieckiego nadania.

Jak pisze Dariusz Matuszak “Postawiona w stan likwidacji uśmiechnięta Polska Agencja Prasowa opracowała właśnie „Vademecum Dziennikarza PAP”, które ma nie tylko zrewolucjonizować sposób opowiadania o świecie, ale także myślenia o nim, rozumienia go. Ma na nowo zbudować hierarchię wartości, sprawić, byśmy prawidłowo, czyli tak samo jak władza, oceniali i interpretowali zjawiska zachodzące w świecie. Samo słowo „vademecum” oznacza „pójdź za mną”, co oddaje istotę językowych wytycznych opracowanych przez PAP. Zawarta w dokumencie deklaracja nie pozostawia złudzeń: „Nie powielamy takich informacji za innymi mediami – to PAP jest dla nich wzorcem, a nie oni dla PAP”.

Wytyczne PAP dla „praworządnych” żurnalistów obejmują taką rzeź języka polskiego, by nie można już było urazić władzy gauleitera na Polskę oraz równocześnie, aby każdy „praworządny” żurnalista wiedział jak prawidłowo nazwać murzyna, pederastę, lesbijkę a choćby nielegalnego imigranta.

Oto przykłady z „Vademecum Dziennikarza PAP”: nie mówimy już „nielegalny imigrant”, ale „osoba przekraczająca granicę w sposób niezgodny z przepisami”; nie „kaleka” czy „inwalida”, ale „osoba z niepełnosprawnością”; nie „bezdomny”, ale „osoba w kryzysie bezdomności”; nie „chory psychicznie”, ale „chorujący psychicznie”.

Nadal jest problem z Murzynem, określanym dotąd jako „Afroamerykanin”. Wprawdzie „Murzynka Bambo” już wycięto z lektury dla pierwszoklasistów - ale jak nazwać Murzyna nie z Ameryki ale z Afryki? Czy jako „Afroafrykanin”??? PAP wprawdzie znalazł rozwiązanie, określając Murzyna jako „czarnoskórego”, ale czy nie jest to czasami określenie dyskredytujące Murzyna za względu na kolor skóry?

Z kolei nazywanie pederastów, lesbijek i transwestytów „osobami niebinarnymi” – czyli ani to kobietą, ani mężczyzną – to przecież cios dla mężczyzn, którzy uważają się za kobiety i na odwrót! Warto też podkreślić, iż nazywanie przez PAP „nielegalnego imigranta”, za „osobę przekraczającą granicę w sposób niezgodny z przepisami”, nie odpowiada na pytanie, jak nazwać „nielegalnego imigranta”, który tę granicę już nielegalnie przekroczył!

Warto więc przypomnieć , iż na oświeconym Zachodzie nielegalnych imigrantów nazywają „osobami o nieudokumentowanym statusie pobytu”, gdyż już ponad milion takich osób przedostało się nielegalnie do Strefy Schengen – a przecież będzie ich znacznie więcej!

Wprawdzie jak przekonywał Mikołaj Rej pięć wieków temu „Polacy nie gęsi i swój język mają” – PAP zmuszony jest pełnymi garściami czerpać z postępowych – zagranicznych wzorców językowych, by opisać coraz bardziej nienormalny świat. Jest to świat, w którym znikną „prostytutki”, zastąpione przez „pracownice seksualne”, czy bardziej światowo – „seksworkerki” – jak zaleca „Vademecum Dziennikarza PAP”!

Ale jak nazwać aktywiszcza lewackie, które farbą oblały pomnik warszawskiej Syrenki i zakłóciły koncert w filharmonii – choć oficjalnie nigdzie nie pracują? Jedna z nich pytana przez red. Mazurka z czego żyje - odpowiedziała, iż „żyje z grantów”! A więc nie jest ani „żebraczką”, a tym bardziej „pracownicą seksualną”, które także żyją z grantów, choć w przypadku „sekworkerki” – jej grant wynika z cennika.

A przecież „zadymiara” i „zadymiarz” to zawód szanowany w państwie opanowanym przez Juntę 13 Grudnia i gauleitera Tuska, czego dobitnym przykładem jest Scheuring-Wielgus, robiąca zadymę w kościele za władzy PIS-u. Dziś zadymiara Scheuring-Wielgus to wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego w rządzie gauleitera! Skoro zadymiary żyją z grantów za organizowanie zadym w kościołach, oblewanie farbą pomników i obrazów w narodowych galeriach oraz przyklejanie się do asfaltu – należy im się godna nazwa – oczywiście inna od słowa „żebraczka” Sądzę, iż słowo „granciara” i „granciarz” odzwierciedlą patos naszych czasów i znajdą się na liście „Vademecum Dziennikarza nielegalnej PAP”…

Co interesujące - w tym naszym, postępowym świecie przez cały czas pozostanie „złodziej”, „aferzysta”, „zacofany”, „ciemniak”, „ciemnogród”, „nacjonalista” i „faszysta”. Będą to jednak określenia zarezerwowane wyłącznie dla katolików i dla zwolenników „pisowskiego reżimu”…

P.S. Sąd Rejonowy dla m. stołecznego Warszawy oddalił wniosek ws. zmian we władzach PAP i umorzył postępowanie w tej sprawie. Przy okazji przypomniał podpułkownikowi Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, iż wciąż obowiązuje ustawa o PAP oraz kodeks spółek handlowych, a nie odwrotnie!

Читать всю статью