był taki dzień
kiedy babcia
na wspomnienie wojennej pożogi
łzami krochmaliła pościel
i gdzieś na różańcowym trakcie
w towarzystwie świętych
witała ranne zorze
aż rozstępowała się noc
a dziadek
z drożdżowym posmakiem
dnia poprzedniego i przekleństwem
na ustach
przeciągał osełką po kosie
na pohybel duchom nieczystym
i nad doliną
ocembrowaną wygasłymi wulkanami
cud słońca poruszał cienie
szczęśliwych dusz