Laurie Wastell, niezależny dziennikarz publikujący m.in. w brytyjskim „The Spectator” zastanawia się nad konsekwencjami wojny lewicowego rządu Keira Starmera z szefem platformy X, Elonem Muskiem. Starmer reprezentuje „cenzorską elitę” w Wielkiej Brytanii, która nie radząc sobie z bieżącym zarządzaniem sprawami państwa szuka „kozła ofiarnego”, na którego można byłoby zrzucić winę za klęskę chociażby polityki multikulturalizmu.
Od czasu głosowania Brytyjczyków za opuszczeniem struktur UE, proeuropejski establishment narzekał na szkody, jakie to „zerwanie z liberalnym internacjonalizmem rzekomo wyrządziło naszej reputacji za granicą” – pisze Wastell. I dodaje: „Jednak dziś, gdy Europa skręca w prawo, a Donald Trump wraca do Białego Domu, socjaldemokratyczny rząd Partii Pracy w Wielkiej Brytanii jest teraz wyjątkiem na lewicy. Aprobata premiera Sir Keira Starmera spada w rekordowym tempie, ponieważ uparcie realizuje on różne niepopularne krucjaty lewicowe: prowadzi wojnę z rolnikami, drastycznie podnosi podatki i kontynuuje karzącą politykę oszczędności ekologicznych, aby wymienić tylko te trzy działania. Jednak, tym, co naprawdę definiuje Wielką Brytanię Starmera, w kraju i za granicą, jest jej cenzorskie podejście do wypowiedzi”.
Dziennikarz przypomniał, iż po barbarzyńskim zabójstwie trzech młodych dziewcząt – do jakiego doszło tego lata – przez mężczyznę o pochodzeniu migracyjnym w kraju miały miejsce powszechne protesty. Ludzie wyrażali niezadowolenie z powodu polityki migracyjnej, która zaowocowała wzrostem przestępczości. Premier Starmer za zamieszki obwinił media społecznościowe i postanowił się brutalnie rozprawić z osobami, które wyrażały swoje niezadowolenie w sieci. Aresztowano i skazano na wieloletnie wyroki więzienia babcie, opiekunów i weteranów za wypowiedzi opublikowane w Internecie.
Wcześniej rząd zwolnił z przepełnionych zakładów karnych tysiące groźnych przestępców. w tej chwili władze „biorą się” za konserwatywnych dziennikarzy, którzy coś tam napisali, na przykład przed rokiem, jak w przypadku znanej konserwatywnej publicystki Allison Pearson. Policja odwiedziła ją w domu w tym miesiącu z powodu tweeta… sprzed roku.
Wastell komentuje: „Brexit mógł wzbudzić zdziwienie u nastawionych globalistycznie europejskich sąsiadów, jednak dziś zapał do cenzury brytyjskiego państwa nie jest tylko złym wizerunkiem kraju Wielkiej Karty Swobód. Sprawia również, iż zmierzamy na kurs kolizyjny z najbogatszym człowiekiem na świecie i najpotężniejszym bojownikiem o wolność słowa, Elonem Muskiem”.
Miliarder, dyrektor generalny Tesli, bliski stronnik prezydenta-elekta USA Donalda Trumpa, który będzie odpowiadał w administracji Białego Domu za Departament Efektywności Rządowej, pozostaje w sporze z brytyjską lewicą.
Na platformie X jest wiele negatywnych komentarzy na temat działań rządu Starmera. Pojawiają się oskarżenia, iż Wielka Brytania stała się „państwem policyjnym”.
Parlamentarzyści usiłują wezwać Muska przed komisję ds. nauki i technologii, oskarżają jego platformę o wywołanie zamieszek latem tego roku.
W trakcie kampanii wyborczej w USA, w związku z doniesieniami o tym, iż wielu działaczy Partii Pracy udaje się do Ameryki, by pomagać w sztabie Kamali Harris, ekipa Trumpa oskarżyła rząd brytyjski o ingerencję w wybory. A wiceprezydent-elekt JD Vance wielokrotnie mówił, iż ze względu na dużą populację muzułmanów w Wielkiej Brytanii i skłonność polityków takich jak Starmer do pobłażania muzułmańskiemu sekciarstwu, Wielka Brytania niedługo stanie się pierwszym na świecie „islamistycznym” mocarstwem jądrowym.
We wrześniu brytyjski rząd zlekceważył Muska, odmawiając zaproszenia miliardera na szczyt inwestycyjny. Z kolei w październiku okazało się, iż grupa lobbingowa cenzury internetowej, która jest powiązana z szefem sztabu Keira Starmera (wchodzi w skład szerszego „kompleksu przemysłowego cenzury”, przeciwko któremu toczą się śledztwa w USA) od lat próbowała zniszczyć Twittera.
Musk zganił stację BBC za stronniczość i rozsiewanie kłamstw na temat domniemanego wzrostu „mowy nienawiści” na dawnym Twitterze od czasu przejęcia platformy przez miliardera. Innowator udzielając wywiadu Claytonowi, odwrócił scenariusz, pytając, co Clayton ma na myśli mówiąc „mowa nienawiści” i kto powinien mieć władzę, aby ją definiować? Dziennikarz nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, a utrzymując, iż nastąpił znaczny wzrost „mowy nienawiści” pod rządami Muska, ostatecznie był zmuszony przyznać, iż osobiście jej nie widział. „Po prostu skłamałeś” – puentował Musk.
Amerykański miliarder zignorował wezwania, by stawił się przed komisją brytyjskiego parlamentu, która chce go ścigać za „fałszywe i szkodliwe treści” rozpowszechniane w Internecie.
Władze brną w cenzuralne działania. Zaledwie kilka dni temu minister spraw wewnętrznych Yvette Cooper ogłosiła, iż planuje rozszerzyć rejestrację „incydentów z nienawiści niezwiązanych z przestępstwami”. Paranoja polega na tym, iż już rejestruje się incydenty, gdy dziecko w szkole podstawowej nazwie inne mianem „debila” albo użyje innych nieprzychylnych przymiotników.
Cooper planuje rozszerzyć rejestrację incydentów nienawiści niezwiązanych z przestępstwami, w szczególności w odniesieniu do „antysemityzmu” i „islamofobii”. Rejestry mogą być udostępniane pracodawcom, którzy w przyszłości będą zatrudniać dane osoby.
Jednocześnie agencja Ofcom odpowiedzialna za rynek nadawców, która uzyskała nowe uprawnienia w związku z przyjęciem w ub. roku Ustawy o bezpieczeństwie online (odpowiednik europejskiego Aktu o usługach cyfrowych – DSA), także chce ścigać Muska za zamieszki tego lata. Miały one być spowodowane „dezinformacją” w sieci. Ofcom, który zatrudniał w lipcu 466 pracowników zajmujących się „bezpieczeństwem online” – to ponad trzy razy więcej niż 123 urzędników zatrudnionych na mocy unijnej regulacji DSA – ma przyjąć do pracy prawie sto kolejnych osób do marca 2025 r.
Powoła również „Komitet Doradczy ds. Misinformacji i Dezinformacji”, który będzie doradzał rządowi, jak najskuteczniej kontrolować wolność słowa w Internecie. To swoiste „Orwellowskie Ministerstwo Prawdy”.
Wastell spodziewa się wojny Ofcom z Muskiem. Agencja będzie próbowała stłumić jakiekolwiek negatywne wypowiedzi w sieci na temat multikulturalizmu państwowego, do którego tak bardzo jest przywiązana Partia Pracy Starmera, a „ponieważ zamieszki tego lata były bolesnym sygnałem, iż coś jest nie tak w państwie zróżnicowanej nowoczesnej Brytanii, potrzebują jakiegoś kozła ofiarnego”.
Dziennikarz dodaje, iż „Dla wielu lewicowych elit, (…), pocieszające jest wyobrażanie sobie, iż rosnące niezadowolenie społeczeństwa nie jest wynikiem ich własnej katastrofalnej polityki, ale wolności słowa na platformach, takich jak X. Starmer staje się coraz bardziej niepopularny, a ponieważ X już odwraca się od lewicy, rząd i jego zwolennicy będą żądni krwi”.
Źródło: brusselssignals.eu, freespeechunion.org
AS