- — Uchwała PKW jest nieczytelna, otwiera pole do różnych interpretacji, a przecież od organów władzy publicznej wymaga się konkretnych rozstrzygnięć — tak adw. Przemysław Rosati komentuje najnowszą uchwałę PKW ws. wielomilionowej dotacji dla PiS
- Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej dodaje, iż gdyby był ministrem finansów, do którego PKW przerzuciła „gorącego kartofla”, wezwałby komisję do podjęcia jeszcze jednej, tym razem jednoznacznej uchwały
- Nie chciał komentować postawy szefa PKW sędziego Sylwestra Marciniaka, który w ostatnich dniach dążył do wydania decyzji korzystnej dla PiS. — Po prostu ugryzę się w język — zaznacza Przemysław Rosati
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Łukasz Cieśla, Onet: Co wynika z uchwały Państwowej Komisji Wyborczej ws. pieniędzy dla PiS?
Adw. Przemysław Rosati: Po pierwsze, PKW jest niekonsekwentna, bo wcześniej w tej sprawie wprost kwestionowała orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Po drugie, sposób konstrukcji poniedziałkowej uchwały PKW też pozostawia sporo do życzenia. Może być interpretowana na różne sposoby. Zadaniem organu władzy publicznej jest jednoznaczne rozstrzyganie spraw, którymi się zajmuje, bez pozostawiania pola do interpretacji i domysłów.
Niespodziewana decyzja PKW. Ryszard Kalisz: jest mi przykro
Jest to bełkot prawny?
Niestety tak. Uchwała nie jest czytelna. Od organów władzy publicznej wymaga się konkretnych rozstrzygnięć. Po to są powołane, aby wydały decyzje, co do których nie będzie wątpliwości interpretacyjnych, zakresowych, podmiotowych. Innymi słowy, z treści aktu prawnego ma jasno wynikać, co dany organ zrobił. Tymczasem tutaj mamy sytuację, w której PKW w punkcie pierwszym, co wprost stwierdza, realizuje postanowienie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego o konieczności wypłaty pieniędzy PiS-owi. A w drugim punkcie wprowadzono warunek, przy czym PKW uchyliła się od oceny, czy ten warunek zachodzi. Czyli w punkcie drugim PKW umywa ręce od oceny, czy wspomniana izba jest sądem. Jak na dłoni widać otwarte pole do różnych interpretacji.
Decyzja części członków PKW, w tym jej przewodniczącego Sylwestra Marciniaka o przyznaniu pieniędzy PiS-owi, wywołuje skrajne opinie
Dlaczego PKW podjęła taką decyzję?
Nie wiem. Na pewno brakuje jej konsekwencji.
Uchwała PKW w sprawie subwencji PiS: niewykonalna
„Gdybym był ministrem, zwróciłbym się do PKW o jednoznaczną uchwałę”
Na tzw. chłopski rozum — pieniądze PiS-owi się należą, ale może się nie należą?
Tak to właśnie odczytuję. Na dodatek PKW przerzuca teraz decyzję, choćby nie bardzo wiadomo na kogo. W systemie prawa nie mamy organu, który stwierdzi wiążąco, czy postanowienie wspomnianej izby — a przecież jej legalność, generalnie ujmując, jest kwestionowana przez TSUE i ETPCz — jest orzeczeniem Sądu Najwyższego. Uchwałę PKW można też odczytywać w ten sposób, iż przerzuca „gorącego kartofla” w ręce ministra finansów Andrzeja Domańskiego.
Który wcześniej powiedział, iż obowiązują go uchwały PKW i jako minister finansów pełni tu jedynie funkcję techniczną.
Jego zadaniem nie jest rozstrzyganie czy dana izba jest Sądem Najwyższym, czy nie jest. Mamy sytuację, w której minister Domański miałby teraz oceniać materię, która nie leży w jego kompetencjach. Nie ma ponadto podstawy prawnej do przeniesienia tej sprawy do innej izby SN, nieobsadzonej przez tzw. neosędziów. Zauważmy, iż z formalnego punktu widzenia skarga PiS na wcześniejszą decyzję PKW o nieprzyznaniu pieniędzy została załatwiona przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Nie można powiedzieć, iż to orzeczenie formalnie nie istnieje, bo polski system prawny nie zna takiej możliwości, czyli nie zna nieważności orzeczeń z mocy prawa. Jednak problem z tą izbą polega na tym, iż nie spełnia standardów sądu w rozumieniu ustawy, czyli potocznie rozumiejąc nie jest sądem. Sąd jest sądem w rozumieniu przepisów prawa, o ile jest bezstronny, niezależny z gwarancją niezawisłości.
Fala komentarzy po decyzji PKW. „Ta władza się już sypie”, „Ta instytucja wymaga gruntownych zmian”
Co powinien zrobić teraz minister Domański?
Możliwości ma dwie: wypłacić pieniądze albo nie wypłacić. o ile wypłaci, to znaczy, iż przejdzie do porządku dziennego nad tą sytuacją, uznając, iż ma podkładkę w postaci uchwały PKW. o ile nie wypłaci, to znaczy, iż minister dokonał oceny i uznał, iż nie ma spełnionego warunku dotyczącego legalności wspomnianej izby Sądu Najwyższego. Gdybym był ministrem finansów, zwróciłbym się do PKW o podjęcie jednoznacznej uchwały, bez warunków.
Adw. Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej
Co uchwała PKW z 30 grudnia oznacza dla PiS?
Z treścią tej uchwały jest jak ze szwedzkim stołem, każdy znajdzie coś dla siebie.
„PiS powinno ponieść konsekwencje notorycznego łamania prawa”
Gdyby minister Domański uznał, iż nie ma podstaw do wypłaty, PiS-owi pozostaje droga sądowa?
W teorii partia miałaby dwie możliwości. Może spróbować egzekucji orzeczeń PKW i Sądu Najwyższego. Tyle iż problem byłby z tym taki, iż w żadnej z tych decyzji nie ma podanej konkretnej kwoty, która miałaby zostać wypłacona. Oczywiście ta kwota pojawia się w samym postępowaniu, ale nie pada w żadnym akcie, w żadnym wiążącym orzeczeniu sądu, jak też nie ma jej w samej uchwale PKW. Dlatego PiS-owi pozostałaby raczej tylko droga sądowa, czyli pozwanie Skarbu Państwa — ministra finansów o wypłatę pieniędzy. Partia mogłaby legitymować się postanowieniem kwestionowanej izby Sądu Najwyższego i mało precyzyjną wspomnianą uchwałą PKW. Wtedy sąd powszechny musiałby, bo nie miałby wyjścia, ocenić czy poniedziałkowa uchwała PKW pociąga za sobą skutek wskazany w Kodeksie Wyborczym w postaci konieczności wypłaty pieniędzy. Takie hipotetyczne postępowanie w sądzie może potrwać kilka miesięcy, a choćby kilka lat.
Odejdźmy na koniec od zawiłości formalnych. Czy PiS-owi, patrząc na poczynania tej partii w kampanii wyborczej w 2023 r., należy się dotacja w wysokości kilkudziesięciu mln zł?
Pyta mnie pan jako obywatela?
Tak.
Uważam, iż nadużywanie władzy, w tym omijanie przepisów kodeksu wyborczego, nie może być nagradzane. Musi być piętnowane. Dlatego PiS nie powinno dostać tych pieniędzy. Gdyby je otrzymało, oznaczałoby, iż państwo polskie po raz kolejny nie wyciąga konsekwencji wobec osób i organizacji nagminnie łamiący prawo i zasady gry, w tym gry wyborczej. Zwykły człowiek, gdyby nakleił plakat wyborczy w niedozwolonym miejscu, dostałby mandat. Gdyby otrzymaną pomoc publiczną wydał niezgodnie z jej celem, musiałby ją zwrócić. Przykłady można mnożyć. W tej historii rządząca wówczas partia, czyli PiS, organizowała rozmaite pikniki za publiczne pieniądze, podczas których w jednoznaczny sposób promowała swoich kandydatów. Pieniądze publiczne służyły więc partyjnym celom. Oczywiście podobnie czyniły w przeszłości inne ugrupowania. Nigdy jednak nie odbywało się to na taką skalę. Działania PiS były w tym zakresie notoryczne, bezceremonialne, ordynarne i niegodziwe. Nie możemy udawać, iż się nic nie stało.
Podejrzana kampania PiS. Ujawniamy, jak człowiek Kaczyńskiego rozdawał kiełbasę wyborczą
Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak chciałby nam powiedzieć, iż nic się nie stało?
Nie podejmę się komentowania tych wypowiedzi, po prostu ugryzę się w język.