B.Ratter: Żołnierzom AK i członkom Państwa Podziemnego walczącym o wolną i niepodległą Polskę

solidarni2010.pl 7 месяцы назад
Felietony
B.Ratter: Żołnierzom AK i członkom Państwa Podziemnego walczącym o wolną i niepodległą Polskę
data:17 lutego 2024 Redaktor: Redakcja

Kolejny temat do wykreślenia z programu nauczania historii wytypowany przez Ministerstwo Edukacji to Żołnierze Armii Krajowej, Żołnierze Niezłomni. To Ci, którym Jan Karski poświęcił wydany w Ameryce tom „Tajne Państwo” sprzedawany w Ameryce w 20 milionach egzemplarzy.


„Żołnierzom Armii Krajowej i członkom Państwa Podziemnego walczącym o wolną i niepodległą Polskę, tym, którzy oddali życie, tym, którzy przeżyli, oraz wszystkim tym, których spotkałem na swojej wojennej drodze”.

Piękne, dobrze wychowane i wykształcone, porzucały świat wspaniałych kiecek (nierzadko z salonów Paryża), zabaw, podróży po świecie, życie w spokojnych i radosnych domach i szły walczyć w szeregach Armii Krajowej- ze wspomnień Włodzimierza Rzeczyckiego o domu dziadka na Wołyniu. Dziadek generał miał pięć córek. Boże Narodzenie, wigilia, duży stół, 5 córek z mężami oficerami, śmiechy, żarty, radość. Mundur, dama, mundur , dama...Wszystkie ciotki były żołnierzami Armii Krajowej , choćby ciotka Halinka mimo, iż musiała posługiwać się protezą. Gdy wybuchła wojna, mama pana Włodzimierza wstępuję do Armii Krajowej, współpracuje z prezydentem Stefanem Starzyńskim, jest więziona na Pawiaku. Jako działaczka Żegoty przez całą okupację ukrywa albo Polaków albo Żydów w willi na Sadybie. Jako uczestnik Powstania Warszawskiego, współpracuje z rotmistrzem Andrzejem Czajkowskim, cichociemnym, bohaterem zamordowanym w PRL. Do getta trzeba było wozić obiady, mama wysyłała syna, Włodzimierza , który wspomina : „trzeba było zakładać gwiazdę , zanosić jedzenie, mama wysyłała , nigdy nie odmawiałem a przecież narażała mnie. Nie miałem o to pretensji”.

W 1951 r. w więziennej celi na warszawskim Mokotowie, Włodzimierz Rzeczycki, „Puszkiewicz" , podchorąży 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich, wnuk gen. dyw. Edwarda Haydukiewicza spotkał się w jednej celi z Generałem Fieldorfem Nilem, haniebnie uwięzionym, oskarżonym i później straconym - legendarnym dowódcą legendarnego KEDYWU - Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej.

Napisał o nim opowieść poetycką “Nil, siedziałem z Tobą w jednej celi “ z dedykacją : Polacy! Młodzieży Droga! Czytelników przedstawionej tutaj treści, opowieści o jednym z największych bohaterów naszego narodu - generale „Nilu" - mogę zapewnić, iż zarys życia tego niezwykłego żołnierza, pisałem w poczuciu Jego wielkości, z obowiązku serca, żeby pamięć o Nim nie zatarła się na kartach naszej historii".

Przed egzekucją niespełna pięćdziesięciosiedmioletniego gen. Fieldorfa w mokotowskim więzieniu 24 lutego 1953 r. prokurator Witold Gatner, nadzorujący mord, odczytywał „Nilowi” wyrok:

„Skazany patrzył mi cały czas w oczy. Stał wyprostowany. Nikt go nie podtrzymywał. Po odczytaniu dokumentów zapytałem skazanego, czy ma jakieś życzenie. Na to odpowiedział: »Proszę powiadomić rodzinę«. Oświadczyłem, iż rodzina będzie powiadomiona. […] Wówczas powiedziałem: »Zarządzam wykonanie wyroku«. Kat i jeden ze strażników zbliżyli się. Odbyło się to wszystko błyskawicznie. Nie używano przemocy, poza wykonaniem samego aktu powieszenia. Skazaniec nie był skrępowany – przynajmniej do momentu przystąpienia do egzekucji. […] Postawę skazanego określiłbym jako godną. Sprawiał wrażenie bardzo twardego. Można było wprost podziwiać opanowanie w obliczu tak dramatycznego wydarzenia. Nie krzyczał i nie wykonywał żadnych gestów. Po egzekucji, chyba po kilku minutach, lekarz polecił opuścić ciało na ziemię”. Była godzina 15.25, gdy stwierdzono zgon”

Niektórzy Żołnierze Niezłomni przeżyli. Profesorowi Mieczysławowi Chorążemu, żołnierzowi Armii Krajowej, absolwentowi medycyny w Warszawie, władze nie zezwoliły na podjęcie pracy w Warszawie z uwagi na jego pobyt w Armii Krajowej. Dzięki odwołaniom dostał skierowanie do pracy nie do Bieszczad, za Krosno, ale do Instytutu Onkologii w Gliwicach. W Zakładzie Biologii Nowotworów pracowało wraz z nim trzech innych, podobnie jak on zesłanych akowców. Żartowali, iż to "mała polska Syberia".

Dwukrotnie uzyskał stypendium Rockefellera i pracował nad biologią raka w USA. Wrócił z międzynarodowymi kontraktami, przez 30 lat kierował Zakładem Biologii Nowotworów, który wychował wielu uznanych naukowców. Tymczasem do Warszawy przybyli inni absolwenci, oni też uzyskali stypendium, tyle iż Stalina (Marksa i Lenina) i już w 1944 roku, w szkole Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych Związku Sowieckiego w Kujbyszewie czy Moskwie, zdobywali wiedzę m.in. jak bić, żeby nie zabić, jak zabić i zatrzeć ślady, jak zastraszać i szantażować, jak ograbiać z honoru i majątku, jak manipulować ludzkimi umysłami przy pomocy marksistowskiej propagandy. Wychowali bardzo wielu (w roku 1953 tajne służby Ministerstwa Publicznego liczyły 265 tysięcy funkcjonariuszy) uznanych dzisiaj „fachowców” ( choćby sędzia M. biorący udział w marszach totalnej opozycji, który wydawał wyroki śmierci), likwidatorów "wrogów klasowych i zgniłych karłów reakcji'. A to wszystko w obronie szczęścia „socjalistycznych mas chłopskich i robotniczych". Do szeregu utrwalaczy władzy Polski Ludowej kierowano nie tylko z ludowego wojska polskiego, przyjmowano chętnych (ale musiały być rekomendacje PZPR czy Związku Walki Młodych), najczęściej (ale nie tylko) z warstw społecznych, dla których był to pewien awans (prof. Andrzej Paczkowski). Oni byli prostymi chłopakami ze wsi. Dostali buty, jedzenie i władzę do ręki – i już im się w głowie przewróciło. Zapragnęli mieć to z czym walczyli – to wypowiedź pani Prokurator w artykule Polityki z 1995 roku.

Akcja absolwentów z Kujbyszewa wciąż trwa, tylko marka butów, garniturów, samochodów inna, i stan konta inny. Są wszędzie, we wszystkich opcjach politycznych, spółdzielniach, zarządach, radach programowych, gremiach filmowych, teatralnych, stowarzyszeniach, fundacjach itp. Nic dziwnego, iż do wyborów w Warszawie tłumnie przystąpili tamci beneficjenci i ich potomkowie w obronie tego w.w. „awansu”.

Absolwenci Kujbyszewa mają też nowoczesne narzędzia, docierają choćby do analfabetów, wystarczy usiąść bezmyślnie przy TVN czy TVN24. A iż powtarzają te same kalumnie to można rychło nauczyć się na pamięć myślenia. Na ekranie autobusu ZTM w Warszawie (2018 r) grafika z kobietą paloną za czary i tekst: szlachcice wskazywali poddanych, zwłaszcza kobiety, 99% to kobiety. Nie pokazują palonych, gwałconych dzieci, kobiet, mężczyzn przez „wyzwalającą” armię czerwoną i towarzyszących im agentów KGB i Smersz. Zmienił się podmiot, którego bronią, teraz to nie są „socjalistyczne masy chłopsko robotnicze” .

Nowe są hasła propagandowe, bo „europejskie”, wynikające z globalnej rewolucji kulturowej. Z takich pojęć jak konstruowanie konsensusu (próba konstruowania całej rzeczywistości od samych podstaw), demokracja uczestnicząca, rozwój zrównoważony, zdrowie seksualne i reprodukcyjne, równość płci kulturowej, jakość życia dla wszystkich, dobre zarządzanie, równe partnerstwo. (ks. Tadeusz Guz 2018 r)

To właśnie oni zasilają szeregi rządu Tuska i Hołowni i zgodnie z oczekiwaniami żydowskiej i ukraińskiej mniejszości niszczą państwo polskie i narodową tożsamość Polaków. Z programu edukację usuwają wszystko, co nie służy katom. Konstruują konsensus zamieniając rolami kata z ofiarą.

"Byłem chirurgiem rewolucji operowałem wrzody, na moich rekach jest krew, ktoś operację musiał wykonać. Że to bolało? Że ciąłem żywą tkankę? Pokażcie mi rewolucje bez rozlewu krwi. Historia nas sprawiedliwie osądzi” – fragment stenograficznego zapisu wyznania z 1964 roku kata Józefa Różańskiego (Józefa Goldberga), który po 10 latach więzienia podjął pracę w Mennicy. W jego mieszkania przy ul. Narbutta, rolę anioła stróża pełnił były banderowiec, Krwawy Mychajło. Mychajło słynął z tego, iż zabijał swe ofiary kowalskim młotem przez przyłożoną do łopatek deskę. Następowało rozerwanie serca. Bez śladu.

Włodzimierz Rzeczycki skazany został na 8 lat więzienia.

Bożena Ratter
Читать всю статью