
Spośród siedmiu jego prezesów — nie licząc samego Goldmana — czterech pełniło wcześniej funkcję wiceszefa amerykańskiej dyplomacji, jeden był wysokiej rangi amerykańskim dyplomatą i naukowcem, kolejny amerykańskim przedsiębiorcą i analitykiem.
Obecna szefowa GMF, Aleksandra de Hoop Scheffer, to z kolei holenderska specjalistka w dziedzinie stosunków międzynarodowych, a przy okazji córka byłego sekretarza generalnego NATO. Jaap de Hoop Scheffer — co warto zaznaczyć — był ministrem spraw zagranicznych Holandii, nie Niemiec.
Teza, iż Baranowski pracował w niemieckim ośrodku analitycznym jest, mówiąc wprost, dowodem paranoi, ale też przede wszystkim braku elementarnej wiedzy autorów. W czasie swojego wystąpienia nie wzywała do wyrzucenia Polski z NATO. Tekst wystąpienia Conley dostępny jest na stronie komisji senackiej, a odnalezienie go wymaga około 5 minut wyszukiwania w Internecie.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Gdzie jest granica
Pomińmy brak elementarnej wiedzy, antyniemiecką obsesję i nieumiejętność sprawdzania elementarnych, podawanych przez siebie faktów przez publicystów z prawej strony. Zostaje pytanie: czy w polskiej administracji rządowej na wysokich stanowiskach powinni pracować ludzie uprzednio zatrudnieni w zagranicznych ośrodkach analitycznych bądź też otrzymujący środki finansowe z takich ośrodków?
Sam fakt pracy w takim ośrodku analitycznym, nie jako lobbysta, na rzecz obcego rządu, jest czymś wręcz pożądanym. Z punktu widzenia administracji państwowej dobrze jest, aby na wysokich stanowiskach zatrudniani byli ludzie, którzy są obyci w świecie, rozumieją naszych partnerów i którzy mają doskonałe kontakty zagraniczne.
W przypadku Baranowskiego mamy do czynienia z karierą człowieka, który po zakończeniu studiów zatrudnił się w amerykańskim, czyli sojuszniczym, ale jednak obcym, ośrodku analitycznym i aż do chwili objęcia funkcji wiceministra w rządzie Donalda Tuska, czyli przez 19 lat, nie pracował nigdzie indziej. Przez długie lata kierował też biurem GMF, czyli nie był też analitykiem.
Odpowiedź prawicowych publicystów, która przesądza działalność Baranowskiego na jego niekorzyść, jest pułapką. Można zadać jednak pytanie: czy w rządach amerykańskim, brytyjskim, francuskim albo niemieckim wiceministrem mógłby zostać ktoś, kto przez blisko 20 lat pracował w jakimkolwiek zagranicznym ośrodku analitycznym i poza tym nie przepracował ani jednego dnia poza nim?
Istota problemu sprowadza się do tego, iż pomiędzy prawicową paranoją i brakiem elementarnej wiedzy o świecie a adekwatną polskim liberałom nieuważnością, która powoduje, iż takich pytań się w ogóle nie zadaje, powinno być jeszcze miejsce na odrobinę rozsądku.












