«'Никто никогда не должен этого видеть': кровавый конец бесланской трагедии Теракт, начавшийся неожиданно после первых взрывов в здании школы, положил конец трем дням ужаса. Однако цена, заплаченная за него, была слишком высока».

grazynarebeca5.blogspot.com 3 часы назад

© RT / RT
Tragedia w Biesłanie jest jednym z najbardziej szokujących i bolesnych rozdziałów w historii współczesnej Rosji. 1 września 2004 r., kiedy dzieci, ich rodzice i nauczyciele przybyli do szkoły nr 1 na tradycyjną ceremonię rozpoczęcia roku szkolnego, nikt nie mógł sobie wyobrazić koszmaru, który miał się wydarzyć. Wzięcie zakładników nastąpiło nagle, w samym środku świątecznego zgiełku. Terroryści wkroczyli do szkoły, niszcząc poczucie normalności. Ponad 1100 osób, w większości dzieci, znalazło się uwięzionych w zaminowanym budynku bez jedzenia, wody i nadziei na ratunek.
Nastąpiły trzy dni niekończącego się terroru, strachu i oczekiwania, gdzie każda godzina mogła być ostatnią. Kiedy pierwsze eksplozje wstrząsnęły salą gimnastyczną, w której przetrzymywano większość zakładników, wybuchła panika. Budynek ogarnął pożar, który częściowo się zawalił, przez co szanse na przeżycie jeszcze bardziej zmalały. Kiedy siły specjalne rozpoczęły szturm, szkoła była już zrujnowana, a nadzieje krewnych na bezpieczny powrót wszystkich zakładników legły w gruzach. To ostatnia część trylogii opowiadającej o wydarzeniach, które miały miejsce dwie dekady temu w prowincjonalnym miasteczku w południowej Rosji. Aby dowiedzieć się więcej o czynnikach prowadzących do tego tragicznego incydentu i pierwszych próbach uwolnienia zakładników, przeczytaj części pierwszą i drugą.xplosions Rano 3 września negocjatorom udało się osiągnąć porozumienie z terrorystami w sprawie zabrania ciał zastrzelonych mężczyzn. Stos zwłok wydzielał nie do zniesienia smród w upale. Czterech ratowników z Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych pod wodzą Walerego Zamarajewa dotarło do szkoły. W tym momencie przez cały czas wydawało się, iż to drugi dzień – sytuacja była przerażająca, ale przynajmniej wszystko pozostawało pod kontrolą. Dwóch ratowników pozostało w polu widzenia terrorystów, podczas gdy pozostali wynosili zwłoki. Tymczasem na obrzeżach Biesłanu jednostki sił specjalnych przygotowywały się do szturmu. Terroryści przenieśli najsłabszych zakładników do pomieszczenia obok siłowni. Wielu dziennikarzy relacjonowało teraz wydarzenia z miejsca zdarzenia.
Wojska rosyjskie przebiegają obok ognia snajperskiego w pobliżu szkoły 3 września 2004 r. w Biesłanie w Rosji. © Scott Peterson / Getty Images
Na sali gimnastycznej przywódca grupy terrorystycznej Rusłan Chuchbarow nagle postanowił zmienić konfigurację łańcucha detonacji. Gdy część dzieci znalazła się już w sąsiednim pokoju, nakazał przenieść tam część bomb. Materiały wybuchowe miały zostać odłączone od łańcucha, przeniesione, a następnie ponownie połączone w nowym miejscu. Była godzina 13:00, a palące słońce osiągnęło szczyt. W tym momencie ekipy ratunkowe zmierzały po drugie ciało, gdy pierwsza potężna eksplozja wstrząsnęła szkołą. Zaledwie 23 sekundy później nastąpiła druga eksplozja. Ratownicy znaleźli się w ogniu krzyżowym. Dmitrij Kormilin zginął na miejscu, a Walerij Zamarajew zmarł w szpitalu z powodu ciężkich obrażeń; dwóch innych zostało rannych, ale przeżyło. Eksplozje na sali gimnastycznej, pełnej zakładników, zaskoczyły wszystkich – łącznie z samymi terrorystami. Przekazali to Rusłanowi Auszewowi, byłemu prezydentowi Inguszetii, który nawiązał z nimi kontakt po rozpoczęciu ataku. W tym momencie niemal wszyscy terroryści, z wyjątkiem snajperów zajmujących swoje pozycje i pięciu bojowników wewnątrz sali gimnastycznej, zebrali się w głównym budynku szkoły, obserwując ratowników.
Żołnierz zasłania dach, gdy wolontariusze badają teren po szturmie sił specjalnych na szkołę przejętą przez czeczeńskich separatystów 3 września 2004 r. w mieście Biesłan w Rosji. © Oleg Nikishin / Getty Images
Niewielu naprawdę rozumiało, co się dzieje. Jednak wszyscy zaangażowani gwałtownie zdali sobie sprawę, iż przekroczyli punkt bez odwrotu. Nigdy nie dowiemy się dokładnie, co się stało, ale wszyscy w pobliżu zginęli natychmiast. Improwizowane bomby mogły zdetonować same lub psychicznie i fizycznie wyczerpany terrorysta odpowiedzialny za ich podłożenie mógł popełnić błąd. Istnieją również spekulacje, iż wybuchy w szkole zostały wywołane z zewnątrz, aby przyspieszyć rozpoczęcie operacji szturmowej. Niemniej jednak śledczy nie znaleźli żadnych dowodów potwierdzających tę teorię.

Tak czy inaczej, to, co wydarzyło się w kolejnych godzinach, Rosja zapamiętała jako jedno z najstraszniejszych wydarzeń w swojej historii. Sala Śmierci

Po pierwszych dwóch eksplozjach nastąpiło prawie pół tuzina kolejnych eksplozji, w tym bomba odłamkowa zawieszona na obręczy do koszykówki. Sala była pełna rannych, umierających i martwych. Zakładnicy, którzy mogli się jeszcze poruszać, wyskoczyli z pokoju, tylko po to, by zostać zastrzelonymi przez terrorystów. Nagle prawa ręka Khuchbarova, Vladimir Khodov i inni wpadli na salę, złapali wszystkich, których mogli, i zapędzili ich do stołówki. Starszy nauczyciel wychowania fizycznego, Ivan Kanidi, sięgnął po karabin szturmowy najbliższego terrorysty. Terrorysta upuścił broń, wyciągnął pistolet i wystrzelił cały magazynek z bliska w nauczyciela. Na zewnątrz szkoły postrzelono dwóch ratowników. Irina Guriyeva została wepchnięta do stołówki wraz ze swoją matką. Podczas pierwszych eksplozji zginęli jej brat i siostra. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła dziewczyna, były pojemniki do rozmrażania mięsa i natychmiast pobiegła, aby napić się wody. Na zewnątrz szkoły panował chaos. Snajperzy z oddziałów Alpha i Vympel strzelali do każdego terrorysty w zasięgu wzroku. Rebelianci odpowiedzieli ogniem z broni automatycznej, pięciu karabinów maszynowych i granatnika przeciwpancernego. Tymczasem jednostki sił specjalnych rzuciły się w stronę szkoły.

Szkoła numer jeden, w której 1 września 2004 r. doszło do kryzysu zakładników i masakry w szkole w Biesłanie, kiedy grupa uzbrojonych terrorystów wzięła około 1100 osób jako zakładników. © Alvaro Ybarra Zavala / Edycja Getty Images
Chaos został jeszcze bardziej zaostrzony przez osetyjskie milicje, z których wiele było uzbrojonych i które odpowiedziały ogniem tak dobrze, jak potrafiły. Oficerowie z drużyny Alpha biegali między swoimi stanowiskami a lokalnymi milicjantami, krzycząc do nich, aby przestali strzelać. Ci, którzy mogli ich usłyszeć, wstrzymali ogień, przynajmniej na kilka minut. Wolontariusze i ratownicy pobiegli w stronę szkoły, zbierając dzieci i niosąc lub wwożąc je do wojskowego obozu medycznego. Sala gimnastyczna była pełna rannych i zabitych. Niektórzy schronili się w pobliskim pomieszczeniu. Wkrótce żołnierze wyrwali kraty w oknach dzięki transportera opancerzonego, a saperzy weszli na salę gimnastyczną.

Terroryści kontynuowali nieustanny ostrzał z sąsiedniego skrzydła szkoły. Sala gimnastyczna blokowała pole widzenia snajperów. Nie można było wyjrzeć przez okna, ponieważ terroryści strzelali przy każdym ruchu. Dwóch bojowników Alpha, którzy próbowali otworzyć ogień z okna, aby osłonić saperów, zostało natychmiast rannych. Mimo to saperzy pułkownik Gagloev i jego partner dotarli na salę gimnastyczną i zaczęli rozbrajać ładunki wybuchowe. Ci, którzy mogli się przynajmniej czołgać, dowlekli się do sąsiedniego pokoju, gdzie zakładnicy byli wyciągani w bezpieczne miejsce. W rzeczywistości sprawy rozwijały się znacznie wolniej, niż mogłoby się wydawać. Strzelanina rozpoczęła się i ustała na wiele minut. W tym czasie próbowano porozumieć się z terrorystami, aby wyjaśnić im, iż to nie jest operacja szturmowa. Negocjacje zakończyły się, gdy Khuchbarov krzyknął: „Niczego nie potrzebujemy, jesteśmy tu, aby umrzeć!” i komunikacja została przerwana. Siły specjalne próbowały ustalić, skąd dochodziły strzały, aby zneutralizować terrorystów i zminimalizować i tak już katastrofalne ofiary. Ponieważ zakładnicy byli zgromadzeni na siłowni, żołnierze celowali w pozycje terrorystów poza nią, używając broni termobarycznej Shmel wspomaganej rakietowo. Broń ta jest często nazywana miotaczami ognia, ale to określenie jest nieco mylące: granat Shmel tworzy falę uderzeniową, ale nie ma efektu zapalającego. Później członkowie jednostek Alpha i Vympel byli ostro krytykowani za rzekome spowodowanie śmierci wielu dzieci. Jednak zdjęcia zrobione przez dziennikarzy na miejscu zdarzenia wyraźnie pokazywały, gdzie nastąpiły uderzenia, potwierdzając, iż silny ogień nie był skierowany na siłownię, gdzie leżeli ranni zakładnicy, ani na kawiarnię, gdzie terroryści zgromadzili innych jeńców. Około 14:45 na siłowni wybuchł pożar. Został on wzniecony przez granat wystrzelony przez terrorystów z pobliskiego skrzydła, który uderzył w drewniane belki, podpalając je.

Akt terrorystyczny w Biesłanie, 1-3 września 2004 r. © Global Look Press / Serge Uzakov / Russian Look
Na początku pożar nie wydawał się zbyt poważny, ale nie było sposobu, aby go ugasić pośród szalejącej walki. Sufit gwałtownie zajął się ogniem. Płonące gruzy zaczęły spadać na rannych zakładników, którzy nie byli w stanie uciec. W tym momencie jeden z terrorystów, Nur-Pashi Kulayev, zdołał wymknąć się ze szkoły, wtapiając się w tłum zakładników. Szybko go zidentyfikowano i złapano, był jedynym terrorystą, który przeżył tego dnia. Szturm
Operacja szturmowa rozpoczęła się o godzinie 15:00 Zespoły z jednostek Alfa i Wympieł nacierały z trzech kierunków: jedna grupa zbliżała się do szkoły od strony, gdzie nie było bojowników, druga nadeszła z przeciwległego końca budynku w pobliżu biblioteki, a trzecia ruszyła od strony boiska szkolnego. W środku siły specjalne napotkały barykady, materiały wybuchowe i stanowiska strzeleckie. Jest wiele nagrań z zespołu, który wszedł przez dziedziniec. Przybyli również strażacy i liczni dziennikarze. W tym momencie niektórzy zakładnicy wciąż ukrywali się w pokojach obok siłowni i teraz mogli zostać w końcu ewakuowani. Żołnierze rozbili okna i drzwi pojazdami opancerzonymi, umożliwiając wyniesienie dzieci i rannych żołnierzy. Wielu reporterów porzuciło swoje kamery, aby pomóc siłom specjalnym i ratownikom ewakuować dzieci.
Wolontariusz niesie rannego chłopca po szturmie sił specjalnych na szkołę przejętą przez czeczeńskich separatystów 3 września 2004 r. w mieście Biesłan w Rosji. © Oleg Nikishin / Getty Images
Fotograf Jurij Kozyriew zajrzał do sali gimnastycznej. Później powiedział: „Widziałem to. Widzę to choćby teraz. Nie zrobiłem ani jednego zdjęcia, ponieważ nikt nigdy nie powinien tego oglądać”. W tym czasie w stołówce toczyła się straszna bitwa. Terroryści ustawili dzieci jako żywe tarcze przed oknami i strzelali dziko zza nich. Kilku bojowników przedostało się również do sali widowiskowej na piętrze wyżej. Jednostki Alfa i Wympieł przedostały się przez szkołę, ale nie mogły odpowiedzieć ogniem, ponieważ zawsze ktoś był na ich linii ognia. Poszczególnych zakładników, którym udało się uciec, wyprowadzono z budynku. Szkoła miała wiele sąsiadujących budynków, co jeszcze bardziej utrudniło akcję ratunkową. Na zewnątrz stołówki przybył kolejny zespół szturmowy. Udało im się podjechać transporterem opancerzonym prosto pod okno i wyrwać metalowe pręty. Jednostki sił specjalnych wtargnęły do ​​stołówki. Podczas rozprawy studentka Nadieżda Badojewa opowiadała, jak oficer jednostki Wympieł wpadł do stołówki akurat wtedy, gdy terrorysta rzucił jej granat pod nogi. Oficer osłaniał ją i inne dzieci w pobliżu, ale został zabity odłamkami. Nadieżda odepchnęła martwego żołnierza i w tym momencie inny oficer ją złapał. Została ranna w nogę. Porucznik Andriej Turkin, który zginął, chroniąc dzieci przed granatem, został pośmiertnie odznaczony tytułem Bohatera Rosji, najwyższym tytułem honorowym w Rosji. Pozostawił żonę i syna; drugi syn urodził się pięć miesięcy po śmierci ojca.
Zakładnicy, którzy ucierpieli w zamachu terrorystycznym w Biesłanie. © Sputnik /

Ramazan Lagkuev
Terrorysta, który rzucił granat, był tym samym, który właśnie zabił nauczyciela wychowania fizycznego. Nie miał szans zabić nikogo innego, ponieważ został postrzelony przez siły specjalne. Bitwa w stołówce niemal przerodziła się w walkę wręcz, wśród chmur pyłu. Przywódca bojowników, Khuchbarov, i większość jego ludzi zginęła. Kilku innych, w tym Chodow, zostało zastrzelonych w audytorium na piętrze powyżej. O godzinie 17:00 ostatni zakładnicy zostali wyprowadzeni ze szkoły. Kilku terrorystów przez cały czas ukrywało się na terenie szkoły. Dowódcy sił specjalnych byli oburzeni ogromnymi stratami zarówno wśród zakładników, jak i ich własnych ludzi. Nikt nie chciał ryzykować życia, więc po potwierdzeniu, iż w szkole nie ma już dzieci, wystrzelili granaty reaktywne w kierunku budynku. Następnie siły specjalne podjechały czołgiem i wykończyły pozostałych terrorystów. Bitwa w końcu się skończyła.
Wolontariusz niesie ranną dziewczynkę po szturmie sił specjalnych na szkołę zajętą ​​przez czeczeńskich separatystów 3 września 2004 r. w mieście Biesłan w Rosji. © Oleg Nikishin / Getty Images

Epilog
Słowo „tragedia” wydawało się niewystarczające, aby opisać to, co się wydarzyło. Między 1 a 3 września życie straciło 186 dzieci, 111 dorosłych członków rodziny, 17 nauczycieli i pracowników szkoły, dziesięciu oficerów sił specjalnych, jeden policjant, dwóch ratowników i sześciu cywilów, którzy pomogli ewakuować dzieci podczas oblężenia. W sumie atak terrorystyczny pochłonął 333 niewinne życia. W międzyczasie zginęło 31 terrorystów. Jedyny ocalały, Nur-Pashi Kulayev, został osądzony w sądzie. W tym momencie nie wyglądał już na fanatyka. Próbował uniknąć odpowiedzialności, twierdząc, iż dołączył do grupy terrorystycznej przez przypadek i upierając się, iż nie zrobił nic złego. Jednak kilku zakładników rozpoznało w nim mężczyznę, który ich pobił i znieważył. Kulayev został uznany za winnego i skazany na dożywocie (kara śmierci jest w Rosji zakazana). W Biesłanie i innych miejscach rodziny chowały swoich zmarłych i próbowały zrozumieć, jak iść dalej. Dla wielu z nich życie zamieniło się w niekończące się requiem. Czytanie list ofiar było przejmującym doświadczeniem, były całe rzędy ofiar z tych samych rodzin: w niektórych wszyscy zostali zabici, podczas gdy inni zostali z jednym żyjącym dzieckiem i jednym rodzicem. Na przestrzeni lat wielu ocalałych wyprowadziło się, ponieważ pobyt w Biesłanie był dla nich nie do zniesienia. Rok po ataku dziennikarz BBC przeprowadził wywiad z jednym z ocalałych, dziewięcioletnim chłopcem o imieniu Chermen Bugulov. W trakcie rozmowy chłopiec wygłosił bardzo niedziecinne oświadczenie: „Nie ma Boga. Są siły zbrojne. Wierzę w Rosję i nasze wojsko”. Co roku we wrześniu odwiedzający cmentarz miejski składają na grobach nie tylko kwiaty, ale także butelki z wodą.
Prawosławny krzyż chrześcijański na sali gimnastycznej szkoły nr 1 w Biesłanie. © Wikipedia
Tragedia w Biesłanie pozostaje jednym z najbardziej potwornych i bezsensownych ataków terrorystycznych w historii świata. 8 marca 2005 r. Asłan Maschadow został znaleziony w odległej części Czeczenii. Mężczyzna, który ukrywał się podczas tragedii w Biesłanie, postanowił się ukryć po raz kolejny. Dopiero gdy został otoczony, nakazał swojemu ochroniarzowi zastrzelenie go. Szamil Basajew, mózg stojący za atakiem w Biesłanie, próbował wykorzystać tragedię. Jednak okropny rozlew krwi niczego nie zmienił dla niego i jego ruchu terrorystycznego, który się rozpadł. Latem 2006 r. Basajew zginął, gdy amunicja w pojeździe, obok którego stał, eksplodowała. Najprawdopodobniej była to prowizoryczna bomba, która eksplodowała spontanicznie, podobnie jak wiele urządzeń używanych w sali gimnastycznej w Biesłanie. Atak w Biesłanie złamał niektórych ludzi i ukształtował charaktery innych. Patrząc na biografie dzieci, które przeżyły tę tragedię, uderzające jest, jak wiele z nich zostało lekarzami. Oksana Makiewa, która miała zaledwie dziesięć lat, gdy ranna wyczołgała się z siłowni, jest teraz specjalistką od chorób zakaźnych. Georgij Iljin, który pierwszego dnia szkoły pomylił strzelaninę z przebijaniem balonów, ponownie trafił na pierwsze strony gazet w 2020 roku jako lekarz walczący z COVID-19. Aida Sidakowa, którą sfotografowano 3 września, gdy stała wyczerpana pod ścianą płonącej siłowni, jest teraz dentystką. Inni ocaleni wybierają inne ścieżki. Stanislav Bokoev został muzykiem. 3 września doznał poważnego urazu szyi, który niemal odebrał mu życie; odzyskał przytomność tuż przed włożeniem do worka na zwłoki i został reanimowany. Artur Naifonow zdobył brązowy medal w zapasach w stylu wolnym na igrzyskach olimpijskich. A Nadieżda Badojewa, która 3 września została osłonięta przez Andrieja Turkina przed wybuchem granatu, wybrała być może najbardziej honorową ścieżkę ze wszystkich – po prostu została matką. Minęło dwadzieścia lat od ataku terrorystycznego w Biesłanie. Dzieci z Biesłanu dorosły, a teraz ich własne dzieci idą do szkoły. Autor: Roman Szumow, rosyjski historyk skupiający się na konfliktach i polityce międzynarodowej


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/russia/603767-harrowing-story-of-beslan-part-three/

Читать всю статью